publikacja 15.12.2025 12:51
Tylko czy to już odpowiedni moment na opublikowanie felietonu kolędowego?
Z jednej strony głupio tak przed Świętami – pieśni adwentowe oprotestują i co będzie?
Z drugiej – w marketach od miesiąca i tak już nic tylko jingle bells i lulaj że – nie ma się co oszukiwać i udawać, że jest inaczej.
Z trzeciej – zespoły i tak ponagrywały przecież te nowe kolędy już jakiś czas temu i bardzo liczą, że informacje o ich płytach trafią do ludzi odpowiednio wcześniej, żeby, ewentualnie, mogli ten, czy inny krążek kupić.
Zresztą o pewnej muzyczne podróży do Betlejem informowaliśmy już miesiąc temu:
Ale była to tylko zapowiedź. Cynk, że coś się kroi. Coś będzie. A dziś – po przesłuchaniu płyty – w końcu mogę napisać coś więcej. I konkretniej. A jest o czym.
Bo też Teobańkologia Music pokusiła się nagranie bardzo ciekawej płyty. Niby kolędy tradycyjne i „po Bożemu” zaśpiewane, ale jednak, jeśli tylko gdzieś się daje -w jakimś intro, lub w jakieś improwizacji między zwrotkami - to muzycy próbują dołożyć coś od siebie. Czymś urozmaicić, ubogacić te dobrze wszystkim znane kompozycje.
No więc gdzieś tam usłyszymy jakiś jazz, gdzie indziej coś w stylu szant lub irish. A gdy nam „cuda, cuda ogłaszają”, robi się z tego istna ruchoma (a raczej muzyczna) szopka, bo dostajemy swego rodzaju śpiewany dialog na dwa, czy trzy głosy.
Można i tak. I to się sprawdza. Nie jest przekombinowane. Nikt nie serwuje nam tu nowych wariacji i aranżacji z kosmosu (a i to się przecież czasem na kolędowych płytach zdarza).
W przypadku albumu „Kolędy pełne nadziei” nic takiego nam nie grozi. Wręcz przeciwnie. To płyta nie tylko do spokojnego posłuchania, ale wręcz do pomedytowania. Bo też nagrali ją twórcy „dla których muzyka staje się modlitwą”. I to na tym krążku słychać. Zarówno w dziewięciu tradycyjnych kolędach, które znalazły się na albumie, jak i na jednej autorskiej kompozycji zatytułowanej „W żłóbeczku na sianie” (słowa i muzyka Dariusz Mroz).
Ciekawe jak Państwu będzie się słuchało tej „nówki”. Ja, przyznam się bez bicia, gdy po raz pierwszy słuchałem całej płyty, nawet się nie zorientowałem, że to coś innego. Nowego. Tak to jest nagrane, zaaranżowane, że idealnie pasuje i na płytę, i do pozostałych kolędowych klasyków takich jak „Wśród nocnej ciszy”, czy „Anioł pasterzom mówił”.
Nieźle. Naprawdę. Może będzie z tego nowy, nie tylko tegoroczny, kolędowy hit.
Trzymam kciuki.
Można i tak