Jak lewicowi politycy i działacze powinni postępować z Kościołem i katolikami instruuje w Trybunie Krzysztof Martens, działacz SLD, znany z nieprzychylności wobec ludzi wierzących. [**Porozmawiaj o tym na FORUM![][1]**][2] [1]: zdjecia/zdjecia/wprzod.gif [2]: http://forum.wiara.pl
Trzeba uczciwie przyznać że lewica na okazywaną jej pogardę reagowała żywiołowym antyklerykalizmem. Czas przyjaznych gestów W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych gorączka wyraźnie opadła. Kościół uzyskał to co chciał, a lewica bardziej trzymała w garści swoje emocje. W 2001 roku liderzy SLD przestali mówić o groźbie klerykalizacji państwa. Zaczął się okres przyjaznych gestów, spotkań z papieżem i przedstawicielami Episkopatu. Chodziło o wynik wyborczy, SLD chciało samo rządzić, a do tego potrzebne było poparcie katolików o centrowych poglądach. Mimo tych umizgów przed wyborami parlamentarnymi Rada Stała Episkopatu napisała list do wiernych wzywając ich, aby nie głosowali na SLD. List odniósł skutek, również z tego powodu Sojusz nie miał większości w Sejmie. Ten wrogi gest niczego nie zmienił. Leszek Miller już jako premier zablokował liberalizację ustawy antyaborcyjnej, przychylnie zaczął się wypowiadać o obecności Boga w konstytucji europejskiej. Tym razem chodziło o integrację z Unią Europejską. W referendum unijnym poparcie Kościoła wydawało się niezbędne. Wewnątrzpartyjny spór o kwestie światopoglądowe, o relacje państwo-Kościół został zduszony. Strategia Millera miała prowadzić do powstania nowej lewicowości, takiej która nie potrzebuje sporów z Kościołem, aby się określić. Wielki cel, integracja z Europą, został osiągnięty, koszty polityczne przymierza ołtarza z tronem zapłaciła partia. Pamiętam taki weekend, w którym marszałek Borowski troszczył się w Moskwie o interesy Kościoła katolickiego w Rosji. Premier Miller gościł u prałata Henryka J. w parafii świętej Brygidy w Gdańsku i załatwiał mu koncesję na wydobycie bursztynu, a Marek Dyduch na zjeździe wojewódzkim w Bydgoszczy oświadczył: SLD grozi stłamszenie przez Kościół. Jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie. Kupują nas, terroryzują. Taki sposób uprawiania polityki wkurzył wszystkich. Leszek Miller doprowadził do białej gorączki żelazny elektorat, Dyduch nie był w stanie swoją ostrą wypowiedzią tego zrekompensować, a za to przestraszył tych naszych zwolenników, którzy uważali, że starcie z Kościołem przed referendum nie jest nam do niczego potrzebne. Moim zdaniem Episkopat ma wiele twarzy. W zależności od potrzeb taktyki i strategii działania objawia jedną z nich. Im partner strony kościelnej jest słabszy, bardziej uległy, tym częściej Kościół stosuje wychowawczą metodę kija (bez marchewki). Gdy niedawno senator Krystyna Sienkiewicz zgłosiła postulat samodzielnego opłacania składki na ochronę zdrowia przez duchownych, a nie z Funduszu Kościelnego finansowanego przez budżet, hierarchowie zareagowali wyjątkowo arogancko, nie kryjąc pogardy dla osłabionego SLD. Strategia Millera legła w gruzach.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.