Muzułmańscy radykałowie przepędzają chrześcijan z Iraku - informuje Gazeta Wyborcza.
W sobotę bomby wybuchły pod pięcioma kościołami w Bagdadzie. - Nikt nas nie chroni - mówi Emanuel Delli, biskup z Bagdadu W 26-milionowym Iraku mieszka blisko 800 tys. chrześcijan. Należą w większości do Kościoła chaldejskiego, który od dwóch wieków uznaje zwierzchność papieża z Rzymu. Drugim co do wielkości jest Kościół asyryjski. Wierni obu wyznań uważają się za jeden naród Asyryjczyków, a ponad połowa z nich do dziś posługuje się aramejskim - codziennym językiem Chrystusa. Reszta mówi "chrześcijańskim dialektem" arabskiego. Choć w sobotnich, niemal równoczesnych eksplozjach nikt nie ucierpiał, to zgromadzeni pod zniszczonymi kościołami chrześcijanie nawoływali się do jak najszybszej ucieczki ze stolicy Iraku. - Przyszedł na nas czas. Po dwóch tysiącach lat Arabowie w końcu nas stąd przepędzą - lamentował Dżordż, urzędnik z ministerstwa ropy. W ciągu ostatniego pół roku z Iraku uciekło już ok. 45 tys. chrześcijan. Emigrują przede wszystkim do Syrii i Jordanii, a stamtąd do USA. Pierwszy wielki atak na Asyryjczyków przeprowadzono w Bagdadzie na początku sierpnia - w kilku wybuchach zginęło wtedy dziesięciu ludzi. Od tego czasu w małych - niedostrzeganych przez media - zamachach na chrześcijańskie sklepy, domy i samochody zabito 110 osób. - Moja żona dostała już kilka listów w pogróżkami od muzułmańskich fanatyków. Nie czekając na moją zgodę, zaczęła nas pakować i wyprzedawać majątek - opowiada Dżordż. Czym Asyryjczycy narazili się islamistom? Ich dzielnice w Bagdadzie najłatwiej rozpoznać po kobietach, które - w przeciwieństwie do muzułmanek - chodzą z odkrytymi włosami, w spodniach czy nawet krótkich spódnicach. Co gorsza w powojennym Iraku wyłącznie chrześcijanie handlują alkoholem zakazanym przez Koran. To właśnie sklepy z trunkami w pierwszej kolejności wylatują w powietrze. "Chrześcijanie mogą żyć w Iraku, jeśli przestaną obrażać Koran. Muszą zmienić bezbożny tryb życia. W przeciwnym razie ich przepędzimy" - tak terroryści tłumaczą zamachy w ulotkach rozrzucanych po Bagdadzie. Przez pierwszy rok po upadku Saddama Husajna irackim chrześcijanom żyło się nieźle. Ciężkie czasy nastały dopiero w kwietniu tego roku, kiedy zaczęły się starcia wojsk USA z rebeliantami z al Falludży. Od tego czasu walka z obcymi wojskami coraz częściej przedstawiana jest w Iraku jako wojna religijna, w której Asyryjczykom przypisuje się rolę piątej kolumny chrześcijańskiego Zachodu. Zamachy przeciw Asyryjczykom ostro potępiają wszyscy przywódcy irackich szyitów, łącznie z radykalnym Muktadą as Sadrem. Na publiczną obronę chrześcijan nie zdobyli się natomiast sunniccy duchowni. - Czemu się dziwić? Oni są powiązani z al Falludżą, Ramadi, Bakubą. To gniazda terroryzmu - mówił w al Dżazirze jeden z bagdadzkich chrześcijan. • Amerykanie od piątku prowadzą ofensywę w al Falludży, której celem jest podporządkowanie rebelianckiego miasta irackiemu rządowi przed styczniowymi wyborami w Iraku. Al Falludża jest bombardowana, a na wschodnich przedmieściach trwają też walki lądowe. Ameryka poprosiła Londyn o przemieszczenie 650 brytyjskich żołnierzy z południa Iraku do Bagdadu.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.