Z wielkim bólem odczuwamy dążenia Moskwy, żeby nas włączyć w orbitę Imperium Rosyjskiego - mówi kardynał Lubomyr Huzar, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w wywiadzie dla Rzeczpospolitej.
Rz: Jak Cerkiew greckokatolicka ocenia bieżącą sytuację na Ukrainie? Lubomyr Huzar: Ostatnie dni, wielce osobliwe, nie tylko pokazały wielkość kryzysu, który zapanował na Ukrainie, ale także stan duszy ludzi. Okazało się, jak myślą, jak oceniają sytuację różne grupy społeczne. Te dni są osobliwe również dlatego, że w naszej historii, przez dziesięciolecia, czegoś takiego nie było. Trudność polega na tym, że jest wiele różnych podejść do sytuacji. Są różne oceny tego, co było lat temu 15, 20 czy 25, a z drugiej strony pojawiła się potrzeba, aby żyć normalniejszym życiem. Żeby to, co my w sumie nazywamy ładem demokratycznym, stawało się w naszym kraju rzeczywistością. Problem wynika z dwutorowego podejścia do życia. Jeden to styl życia, narzucony przez reżim radziecki, niepopularnie zwany komunistycznym. Drugi - popularnie nazywamy demokracją. W demokracji człowiek jest sobą, prawa człowieka i ludzka godność są respektowane. Stan, w którym my jesteśmy obecnie, nie jest jeszcze do końca zdefiniowany. Nie mamy jasnego obrazu, jak on będzie wyglądać na Ukrainie. Mimo to, pewne pryncypia, które można nazwać ogólnoeuropejskimi, a nawet ogólnoludzkimi, są u nas obecne. Świadomie i podświadomie ludzie pragną takiego porządku. Ludzie pragną normalnego, ludzkiego i godnego życia. - Jak może się zakończyć obecny kryzys, przez niektórych nazywany nawet rewolucją? - Niełatwo na to pytanie odpowiedzieć. Wydaje mi się jednak, że naród z wielką siłą oznajmił, że chce zmierzać do normalizacji, do demokratycznego porządku. Trzeba szukać takich rozwiązań, w których godność ludzka będzie w pełni poszanowana. Musi istnieć prawo wolności słowa, wolności religijnej, wolności, w której człowiek będzie się czuł niezależny, a jednocześnie równy wobec innych ludzi. To nie będzie łatwy proces. Nie widzę jednak sposobu rozwiązania tego kryzysu, jeśli nie poczynimy starań i to szczerych starań, może nawet powolnych, ale skutecznych, w dojściu do tej demokracji. Nie chodzi mi o demokrację w znaczeniu ślepego naśladowania jakiegoś innego kraju, jeszcze raz chciałbym podkreślić, że chodzi o dojście do poszanowania godności ludzkiej, ale w rodzimych ramach ukraińskiego życia. - Jak autorytet Kościoła greckokatolickiego może wpłynąć na rozwiązanie obecnego kryzysu? Czy Kościół powinien się wtrącać w procesy polityczne? - Autorytet naszej Cerkwi nie jest na Ukrainie aż tak wielki, abyśmy mogli nadać ton wydarzeniom. Stanowimy razem z katolikami innych wyznań około 15 procent ludności. W większości regionów Ukrainy jesteśmy mało widoczni, ale tam, gdzie nas znają, chcemy wpływać pozytywnie na proces podkreślania tych wartości, które są niezbędne do normalnego, uczciwego życia. Zwłaszcza chodzi nam o godność człowieka, sprawiedliwość, prawdomówność, wolność słowa i informacji. W tych częściach Ukrainy, gdzie nasza Cerkiew ma wpływ na ludność, będą nas słuchać. Mam wielką nadzieję, że nawet ci, którzy nas nie znają, a nawet mają jakieś zarzuty wobec nas, nie będą patrzeć, kto do nich mówi, ale jak już do nich wyjdziemy, ocenią obiektywną wartość tego, co pragniemy przekazać. Jest nadzieja, że w ten sposób możemy sprawnie przyczynić się do spokojnego, normalnego i trwałego rozwoju demokratyzacji.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.