Prezydent Korei Południowej Park Geun Hie oświadczyła w poniedziałek, że jej kraj nie bacząc na polityczne konsekwencje, przy wsparciu Stanów Zjednoczonych, odpowie "ostro i w sposób natychmiastowy" na wszelkie prowokacje ze strony Korei Płn.
"Jeśli pojawi się jakakolwiek prowokacja wymierzona w Koreę Południową i jej obywateli, nastąpi silna odpowiedź w boju, nie bacząc na względy polityczne" - powiedziała prezydent Park w czasie spotkania z przedstawicielami ministerstwa obrony.
Szef resortu obrony Kim Kwan Dzin sprecyzował, że jego kraj przeprowadzi w razie potrzeby uderzenia prewencyjne na północnokoreańskie instalacje nuklearne i wojskowe, żeby "zneutralizować zagrożenia nuklearne i balistyczne Północy".
W sobotę północnokoreańska agencja KCNA podała, że władze w Phenianie ogłosiły "stan wojny" z Koreą Płd. To kolejny etap eskalacji napięcia po lutowej próbie nuklearnej Korei Płn.
Phenian w niedzielę zagroził też atakiem na amerykańskie bazy wojskowe w Japonii, jeśli doszłoby do wojny z Południem. Według północnokoreańskiego dziennika "Rodong Sinmun" celem miałyby być bazy w prefekturach Aomori, Kanagawa i Okinawa.
USA mimo gróźb Phenianu wysłały tego dnia do Korei Płd. niewykrywalne przez radary nowoczesne myśliwce F-22, aby dołączyły do wspólnych amerykańsko-południowokoreańskich manewrów wojskowych. "Korea Północna nic nie osiągnie za pomocą gróźb, czy prowokacji, które pogłębią tylko jej izolację i podważą międzynarodowe starania o pokój i stabilizację w Azji Północnowschodniej" - brzmiało oświadczenie dowództwa sił USA w Korei Południowej.
Phenian zarzucił obu krajom, że ćwiczenia mają w istocie na celu wysondowanie możliwości inwazji na Koreę Płn.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.