Tybetański mnich żyje

Rzeczpospolita/a.

publikacja 14.12.2004 15:38

Tybetański mnich Tenzin Deleg Rinpocze, którego skazanie na śmierć przez chińskie władze wywołało falę międzynarodowych protestów, najprawdopodobniej uzyska złagodzenie kary - poinformowała Rzeczpospolita.

O uwolnienie mnicha walczyli między innymi mieszkańcy polskich miast. Termin egzekucji Tenzina Delega upłynął 2 grudnia. Władze w Pekinie dotąd oficjalnie nie ujawniły, co się z nim teraz dzieje. Pracownik zarządu więzień w prowincji Syczuan powiedział jednak Agencji France Presse, że mnicha do tej pory nie stracono. - Słyszałem, że rozważana jest zamiana jego kary na dożywocie lub inny wymiar kary, ponieważ mnich dobrze sprawował się w więzieniu - mówił strażnik. 52-letni Tenzin Deleg został skazany na śmierć w 2002 roku pod zarzutem dokonania zamachu bombowego w stolicy Syczuanu, Chengdu. Mnich zaprzeczył. Egzekucję odroczono na dwa lata, a gdy zbliżał się jej termin na początku tego miesiąca, międzynarodowa opinia publiczna podjęła kampanię zabiegów o uwolnienie Tybetańczyka. Apel do władz chińskich wystosowały m.in.: Senat USA, Parlament Europejski, tybetański przywódca duchowy Dalajlama XIV i organizacje zajmujące się obroną praw człowieka. W wielu miastach, m.in. w Londynie, Nowym Jorku, New Delhi i Warszawie, urządzono też wiece protestacyjne przed chińskimi ambasadami. Oficjalną reakcją Pekinu było odrzucenie w ubiegłym tygodniu rezolucji Senatu USA jako "stanowiącej ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin". Rzeczniczka chińskiego MSZ Zhang Qiyue oświadczyła przy tym, że mnich "zagroził bezpieczeństwu publicznemu i zajmował się działalnością terrorystyczną". Inny Tybetańczyk, 28-letni Lobsang Dhondup, został stracony w styczniu ubiegłego roku, co również wywołało falę protestów na świecie. Oskarżono go o dokonanie w zachodnim Syczuanie zamachu bombowego, w wyniku którego zginęła jedna osoba.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona