Liberalno-lewicowa poprawność polityczna także w USA prowadzi walkę z symbolami religijnymi - zwraca uwagę Nasz Dziennik.
Obecnie jej ofiarą padają Święta Bożego Narodzenia. Liberałowie kwestionują ich religijny charakter w imię "wielokulturowości Ameryki i konstytucyjnego rozdziału religii od państwa". W tym roku sąd federalny w Nowym Jorku zabronił wystawiania szopek bożonarodzeniowych w szkołach publicznych w mieście. Sąd uznał, że są one symbolem religijnym. Nie uznano za nie natomiast choinki, a także np. żydowskiej menory czy muzułmańskiego półksiężyca, które - zdaniem sądu - są symbolami... świeckimi. Do podobnych praktyk stosuje się już wiele urzędów i instytucji, zmuszając zwykłych ludzi do "walki" o Święta Bożego Narodzenia. Niedawno amerykańska Federacja Domów Towarowych (grupa zrzeszająca część supermarketów) zaleciła, by w sklepach nie zamieszczano napisów "Merry Christmas" (Wesołego Bożego Narodzenia), a np. "Happy Holiday" (Szczęśliwych świąt). Lokalna rada szkolna w Maplewood w stanie New Jersey zabroniła chórowi w szkole śpiewać kolędę "Cicha noc, święta noc". Ostatnio jednak coraz energiczniej przeciw takim orzeczeniom występują w mediach konserwatywni komentatorzy, a w wielu miejscowościach zwykli ludzie. Ta swoista "walka" o Święta Bożego Narodzenia toczy się także w sądach. Społeczność m.in. miasteczka Plano w Teksasie wytoczyła proces miejscowym władzom szkolnym, oskarżając je o to, że zabraniają dzieciom pokazywania symboli religijnych na przyjęciach i innych imprezach w szkole. Zaś w Mustang w stanie Oklahoma mieszkańcy odmówili w referendum poparcia finansowej inicjatywy władz w "odwecie" za zakaz używania symboli religijnych.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.