Wszyscy wiemy, ze św. Walenty jest patronem zakochanych. Chyba jednak nikt nie pomyślałby, ze ten tak bardzo popularny Święty ma coś wspólnego z Karmelem. Jaki to związek?
Jak głosi powszechne przekonanie, we Włoszech, w Umbrii, a dokładnie mówiąc w mieście Terni, około roku 170 urodził się Walenty. Szybko znalazł się w Rzymie, gdzie pobierał nauki na jednym z dworów. Mając 18 lat "rozszyfrował" swojego nauczyciela, zadając mu dyskretnie pytanie: "Czy ty jesteś chrześcijaninem?". W tamtych czasach chrześcijanie byli prześladowani, więc zrozumiała była powściągliwość mistrza w mówieniu o sobie. Walenty jednak wzbudził zaufanie u nauczyciela i otrzymał szczerą, potwierdzającą odpowiedz. Pociągnięty osobowością swego mistrza, także młodzieniec zapragnął stać się chrześcijaninem. Uczęszczał na nauczanie odbywające się w katakumbach, gdzie dał się poznać jako wielkoduszny i odważny. Nic wiec dziwnego, ze został wkrótce diakonem Kościoła Rzymskiego. Jednak niedługo potem zdecydował, że wróci do swego rodzinnego miasta. Tak tez uczynił. Wśród swoich służył biednym i głosił Ewangelię. Był kochany przez wszystkich. Mieszkańcy Terni obwołali go swoim biskupem, kiedy miał zaledwie 27 lat. Jednego razu młody biskup Walenty, przechodząc ulicami swego miasta, zauważył dwoje kłócących się narzeczonych. "Nic piękniejszego od narzeczonych, którzy trzymają się za ręce i nic smutniejszego, kiedy się obrażają i nie okazują sobie nawzajem szacunku" - tymi słowami Walenty przywrócił zgodę między dziewczyną i chłopakiem. Odtąd zaczął też regularnie spotykać się z narzeczonymi. Z zapałem mówił im, że Pan Bóg chce ich miłości, wzajemnego szacunku i szczęścia. Z czasem zaczęły ściągać do Terni, do biskupa Walentego, narzeczeni z całych Włoch. W 251 roku papież Korneliusz zwołał w Rzymie synod, czyli specjalne zebranie biskupów. Udał się do Wiecznego Miasta także biskup Walenty. Przebywając w Stolicy, jednego dnia został poproszony, by odwiedzić 13-letniego chłopca, ciężko chorego. Walenty udał się do jego domu, położył na nim ręce, pomodlił się i uzdrowił go. Tymczasem prześladowanie chrześcijan ciągle nie ustawało. Wielu uczniów Jezusa oddało życie za wierność Panu Bogu. Męczeństwo dosięgło także biskupa Walentego. Gorliwy biskup został pojmany i zakuty w kajdany. Upokorzonego zaprowadzono go przed sędziów. Ci zmuszali go do czci bożków i do przeklinania imienia Jezus. Jednak ani tortury, ani skrajnie trudne warunki wiezienia, nie zdołały złamać mężnego ducha biskupa Walentego. Został więc ścięty 14 lutego w nocy, tak by nie wiedział o tym oddany mu lud. Młodzi przyjaciele biskupa Walentego, zabrali jego ciało i przewieźli do Terni, gdzie pochowali je na wzgórzu, tuż za miastem. Dzisiaj na tym wzgórzu - otoczonym już osiedlami, bo miasto się rozrosło - znajduje się piękna bazylika poświecona jego czci i... klasztor karmelitów bosych. To właśnie karmelici włoscy z prowincji rzymskiej są stróżami tego szczególnego miejsca. Ciało Męczennika nie spoczywa już w grobie, ale znajduje się pod ołtarzem w prezbiterium. Wielu narzeczonych z rożnych stron świata przybywa do Terni, by modlić się i umocnić we wzajemnej miłości. Każdego roku 14 lutego obchodzone jest uroczyście przy relikwiach Męczennika jego święto jako patrona Terni i całej tamtejszej diecezji. Gdy w tegoroczne Walentynki będziecie spędzali miłe chwile z Waszymi sympatiami, czy też może już narzeczonymi, nie zapomnijcie pomodlić się do św. Walentego, który dobrze rozumie uczucie i miłość miedzy dziewczyną i chłopakiem, byście umieli właściwie obdarzać tym cennym darem, jaki macie, darem serca. A kiedy będziecie we Włoszech, nie pomińcie i Terni. Warto tam pojechać nie tylko ze względu na św. Walentego, ale także by pospacerować po pięknym Starym Mieście i podziwiać piękne widoki otaczających miasto gór.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.