Kościoły Niemiec o zakończeniu wojny

KAI

publikacja 09.05.2005 05:47

W związku z 60. rocznicą zakończenia II wojny światowej, dwa największe Kościoły Niemiec - katolicki i ewangelicki - przypomniały, że należy dokonać rachunku z przeszłością i zachować w pamięci ofiary panowania przemocy narodowo-socjalistycznej.

Przypominamy, abyśmy nie mylili się co do bałamucenia człowieka, jego zdolności do nieludzkich czynów i jego braku odwagi. Do przypomnienia o zbrodniach dokonanych przez Niemców przyczyniło się przypominanie w ostatnich latach niemieckiego ruchu oporu i jego uczestników. Spiskowcy 20 lipca, członkowie "Białej Róży", mężczyźni i kobiety tacy jak Dietrich Bonhoeffer, Alfred Delp, Bernhard Liechtenberg czy Sophie Scholl są świadkami lepszego świata i pozostają świecącym i dodającym otuchy przykładem buntu sumienia przeciwko bezprawiu i przemocy. Bywało wiele oznak oporu w życiu codziennym czasów nazistowskich. Nie wolno jednak tracić z oczu proporcji: do wyjątków bowiem należała gotowość sprzeciwu wobec barbarzyństwa, nie mówiąc już o gotowości poświęcenia własnego życia w ruchu oporu. Rozpowszechnione natomiast i "normalne" - również wśród chrześcijan - było współdziałanie, milczenie, chęć niewidzenia. Panowanie narodowo-socjalistycznej przemocy mogło skutecznie funkcjonować przez tak długi czas, ponieważ my, ludzie, jesteśmy często ślepi na zło, skłonni do wspierania zła, zbyt tchórzliwi do sprzeciwu przeciwko złu i zdolni do własnych złych czynów. Jako chrześcijanie nie mamy złudzeń, gdy idzie o człowieka: jest on powołany do tego, aby być współpracownikiem Boga, ale ciągle jest opętany przez diabła. Przypominamy, aby po bezprawiu zadanym ofiarom nie nastąpiło wygaśnięcie pamięci o nich. Reżim narodowo-socjalistyczny, druga wojna światowa i jej konsekwencje sprawiły, że miliony ludzi stały się ofiarami bezprawia i przemocy. Nieustannym obowiązkiem jest zachowanie pamięci o tych ofiarach i o ile to możliwe, wyciągnięcie ich z anonimowości. Bezprawie, przez które stracili życie, nie może odnosić spóźnionego triumfu z tego powodu, że wygasa pamięć o jego ofiarach. Przez pewien czas w Niemczech panowało wielkie zawstydzenie, że poza kręgiem ludzi prześladowanych przez reżim narodowo-socjalistyczny, przywoływano we wspomnieniach także inne ofiary niemieckie, przede wszystkim ofiary zmasowanych bombardowań, ucieczek i wypędzeń. Panowała zrozumiała troska, że w ten sposób mogłoby dojść do porównywania ofiar po jednej i drugiej stronie, a co za tym idzie - do relatywizowania niemieckiej winy. Przemilczając jednak te ofiary poszlibyśmy na rękę tym, którzy żyją tylko przeszłością i ich młodym naśladowcom, którzy dziś chcą do własnych celów wykorzystać cierpienia niemieckiej ludności cywilnej. Co ważniejsze, jest to historyczna i moralna odpowiedzialność oddania sprawiedliwości wszystkim ofiarom i przypominanie sobie historii bez skrótów. Tylko wówczas, gdy się tak stanie, również nasi potomkowie uzyskają odpowiedni stosunek do własnego pochodzenia, zakorzenionego głęboko w historii naszego narodu. W ten sposób, nie zacierając przyczyn i skutków, dostrzeżemy przekleństwo zwyrodniałej przemocy, która do dziś obciąża życie wielu ludzi.

Więcej na następnej stronie