Reklama

Ks. Sikorski: Prawo do zadośćuczynienia

Z rozgrzeszeniem w polityce jest podobnie jak z rozgrzeszeniem kościelnym - powiedział ks. Jan Sikorski w wywiadzie dla Rzeczpospolitej.

Reklama

Rz: Czy można mówić o rozgrzeszeniu w polityce? I w jakich sytuacjach? Ks. Jan Sikorski: Myślę, że z rozgrzeszeniem w polityce jest podobnie jak z rozgrzeszeniem kościelnym. Są warunki sakramentu pokuty i warunki pojednania. Elementarnym wymaganiem jest postanowienie poprawy, wyznanie swoich win i gotowość do naprawienia krzywd. Jeżeli ktoś zmienił sposób swojego myślenia i szczerze zamierza być lepszym, to może apelować do wielkoduszności ludzi, których obraził. Oni, we własnym imieniu, albo dadzą rozgrzeszenie, albo nie. Czemu się czasem nie należy dziwić. Wydaje mi się jednak, że Polacy są bardziej chętni do rozgrzeszania niż inne narody. - Jednym z warunków dobrej spowiedzi jest zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu. Załóżmy, że polityk mówi przepraszam, np. za zbrodnie PRL, przepraszam, że nakradłem. Czy to wystarczy? Czy od polityków powinniśmy oczekiwać jakiejś formy zadośćuczynienia? - Bezwzględnie. Bo wielkoduszność wymusza też gesty ze strony winowajców. Zależy, na ile mogą oni zadośćuczynić. Trudno mówić o zadośćuczynieniu za odebrane życie, za cierpienia, za przelaną krew. Natomiast pozostaje zadośćuczynienie symboliczne. W naszych sytuacjach to byłoby, wiadomo, niepchanie się do władzy, niekorzystanie z dóbr obfitszych niż mają inni i postawa skruchy wobec ofiar. - Czyli jeśli ktoś przeprasza, lecz nadal korzysta z dobrodziejstw swojego występku ... - ... to oczywiście nie przeprosił naprawdę. Często mamy z tym do czynienia i jest to ogromnym skandalem, że w Polsce znacznie lepiej mają się kaci niż ich ofiary. Trudno wtedy apelować do wielkoduszności ofiar, żeby koniecznie przebaczyły, z zamkniętymi oczyma. Nie jest to brak przebaczenia, tylko naruszona elementarna sprawiedliwość, która woła o pomstę do nieba. - Jeśli ofiary czy rodziny ofiar z Wujka przebaczą Jaruzelskiemu, to czy to znaczy, że my wszyscy mu przebaczyliśmy? - Taka wielkoduszność najbardziej pokrzywdzonych będzie zasługiwała oczywiście na szacunek. Ichciałoby się, żeby w ślad za nimi poszli inni, ci mniej pokrzywdzeni. Ale tego wymusić nie można, to musi być akt wolnej woli ze strony człowieka. Bardzo pożądany, ale nie może być kategorycznie wymagany. - Czyli, jeśli ktoś nie poczuje w sobie, że już jest gotowy przebaczyć, na przykład za zbrodnie PRL, za stan wojenny, to nie znaczy, że on jest człowiekiem przepojonym nienawiścią? - Nie, to jest człowiek, który jest na pewnym etapie. I ma do tego prawo. Do dojrzewania do przebaczenia. Można mu tego oczywiście życzyć, z punktu widzenia chrześcijańskiego na pewno tak. Ale też nie dziwić się, jeżeli ma opory. Bo pretensji o to, że drzewo dojrzewa wolniej, niż by się chciało, nie można mieć ani do drzew, ani do ludzi. - Jeśli polityk przeprosi, a później odniesie sukces wyborczy, czy to oznacza, że został rozgrzeszony? - Sukces wyborczy odnosi się na płaszczyźnie politycznej, partyjnej, i być może oznacza on, że takipolityk został rozgrzeszony. Natomiast mechaniczne podejście do tego: przebaczyliście mi, to ja teraz będę sobie dalej brylował, bez jakiegoś aktu pokuty trudno zaakceptować. - A jeśli mamy do czynienia z tego typu zachowaniami? - Jest to wtedy żerowaniem na wielkoduszności. - Czy jeśli Putin mówi: już kiedyś raz przeprosiliśmy, nie będziemy wiecznie przepraszać, to ma rację? - Gdyby obchody rocznicy zakończenia wojny odbywały się raz jeden, to może miałby rację. Ale ponieważ są częściej, to trudno, aby nie było oczekiwania przy ich okazji na obiektywną prawdę o wojnie. - A z drugiej strony, czy Polacy nie przesadzają z żądaniami przeprosin? Od samych tylko Rosjan czekamy na przeprosiny za Katyń, za 17 września, za zbrodnie NKWD, za Syberię, za powstanie warszawskie. - Wynika to z tego, że nie możemy się doczekać na sprawiedliwą ocenę. Dopóki jej nie usłyszymy, to nic dziwnego, że będziemy się o nią upominać. Tak jak skrzywdzone dziecko domaga się zadośćuczynienia. Rozmawiał Kazimierz Groblewski Ks. Jan Sikorski jest prałatem i proboszczem parafii św. Józefa Oblubieńca na Kole w Warszawie. Organizator pierwszej wielkiej mszy na pl. Piłsudskiego po śmierci papieża. W latach 80. duszpasterz internowanych. Później kapelan więziennictwa.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
wiecej »

Reklama