Ofiary to para znajomych dwudziestolatków.
Nie żyje kobieta, a mężczyzna jest w stanie krytycznym po tym, jak zaatakował ich rekin u wybrzeży popularnej wśród turystów plaży w zatoce Crowdy Bay, położonej ponad 300 km na północ od Sydney - poinformowały w czwartek australijskie media. To kolejny incydent z udziałem tych drapieżników w ostatnim czasie.
Krwawy dramat rozegrał się wczesnym rankiem czasu lokalnego. Ofiary to para znajomych dwudziestolatków. Mimo natychmiastowej pomocy świadków, kobieta zmarła na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń. Mężczyznę z rozległymi obrażeniami nóg w stanie krytycznym przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Newcastle - przekazał portal telewizji ABC.
Ratownicy podkreślili bohaterską postawę świadka zdarzenia, który założył rannemu prowizoryczną opaskę uciskową. To, jak podkreślili medycy, zapobiegło jego wykrwawieniu.
Władze natychmiast zamknęły plażę Kylies Beach oraz kilka sąsiednich kąpielisk. Trwa obława na drapieżnika. Eksperci z departamentu rybołówstwa rozstawili w okolicy specjalne przynęty, aby schwytać i zidentyfikować rekina odpowiedzialnego za atak.
To już piąty śmiertelny atak rekina w Australii w tym roku. Poprzednia tragedia miała miejsce niecałe trzy miesiące temu, kiedy drapieżnik zabił mężczyznę na jednej z plaż w okolicach Sydney, co było rzadkością w tym rejonie.
Eksperci szacują, że od 1791 roku w Australii odnotowano ponad 1280 incydentów z rekinami, z czego ponad 250 zakończyło się śmiercią. Najczęściej za ataki odpowiadają żarłacze białe, tygrysie i bycze. Przypadki te, choć tragiczne, nie odstraszają Australijczyków przed korzystaniem z plaż i kąpieli w morzu.
Od redakcji Wiara.pl
Odnotowujemy tę informację, bo w przestrzeni medialnej często pojawia się opinia, że to wszystko wina człowieka i że tak naprawdę nie jest to problem. Podkreślmy: w Australii to piąty śmiertelny atak rekina w tym roku.
Bank centralny wskazał także, z jakich krajów napływały inwestycje do Polski.
"Ważne jest przekazanie przesłania prawdy i zgody, którego potrzebuje świat."