Skandal w Belgii! Matka-nosicielka, która podjęła się urodzić dziecko dla bezdzietnej pary, gdy jeszcze była ciąży, sprzedała przez internet siedmiomiesięczny płód innemu małżeństwu z Holandii za 15 tys. euro - alarmuje Gazeta Wyborcza.
Chodzi o urodzoną 26 lutego br. Donnę, która trafiła właśnie za granicę. Nowa rodzina nie chce jej oddać. Belgijska senator proponuje, by w ogóle zakazać uciekania się do pomocy matek-nosicielek. An Blomme z prowincji Limburgii w Belgii podpisała w kwietniu 2004 r. umowę z parą z miejscowości Sint-Lieven-Houtem. Znaleźli się przez internet. W zamian za 10 tys. euro zadośćuczynienia i zwrot kosztów medycznych zobowiązała się urodzić dziecko dla Geertrui Praet i Barta Philtjensa, którzy go mieć nie mogli. Dwa miesiące później została w sztuczny sposób zapłodniona spermą Barta, ojca. Przez długi czas obie kobiety chodziły do lekarzy razem, także wspólnie cała trójka wystąpiła nawet w telewizji. Krótko przed urodzinami An Blomme zmieniła jednak zdanie i postanowiła zarobić więcej. Wystawiła noszony przez siebie płód na licytację przez internet. Targowała się para homoseksualna z Limburgii i małżeństwo holenderskie z rejonu Utrechtu - ci drudzy wygrali, bo dali 15 tys. euro. Gdy tylko mała Donna się urodziła, została poddana adopcji przez niczego niepodejrzewającą parę Holendrów. "Zamawiającej" dziecko parze Belgów An Blomme skłamała, że poroniła "z powodu stresu". Holendrom z kolei skłamała, że para belgijska rozmyśliła się i nie chce już Donny (to Belgowie dali małej takie imię). - Nie chcieliśmy kupić dziecka - zapewnia nowy ojciec Benjamin Glissen. - Adoptowaliśmy je zgodnie z prawem. Nie wiedzieliśmy, co stało się w Belgii. To nie nasz problem, że sprawy tam nie zadziałały poprawnie. Skandal wybuchł po pierwszych publikacjach prasowych. Sprawą zajęła się prokuratura belgijska, a matce-nosicielce teoretycznie grozi więzienie za udział w handlu ludźmi. Ale tylko teoretycznie - w Belgii nie istnieje bowiem prawodawstwo regulujące sytuację matek-nosicielek. W świetle prawa An Blomme jest uznawana za jedyną matkę, która mogła, jeśli chciała, oddać dziecko do adopcji. Choć kwestia ojcostwa pana Barta Philtjensa nie ulega wątpliwości, nie jest to wystarczające, by mógł on odzyskać Donnę. W tej sytuacji interwencja polityków stała się nieunikniona. Opozycyjna senator Clotilde Nyssens (chadecja) chce całkowicie zakazać możliwości korzystania z pomocy matek zastępczych przy narodzinach dzieci. Współrządzący liberałowie i socjaliści chcą legalizacji i kodyfikacji takich praktyk, wyłączenia zawieranych kontraktów spod reżimu prawa handlowego. Socjaliści godzą się także, by również pary homoseksualne mogły "zamawiać" dzieci u matek-nosicielek. Według cytowanego przez Le Soir prof. Yvona Englerta, doradcy ministra zdrowia, "ponad 100 tys. dzieci w Belgii rodzi się w prokreacji wspomaganej. Procesy i sprawy sporne liczy się na palcach jednej ręki". Sprzeciwia się więc on zakazowi takich praktyk w Belgii.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.