Między innymi na pytanie "Czy zawsze wyznawał Pan zasady moralności
katolickiej, czy też żył według maksymy "sex, drugs and rock and roll"?"
odpowiada w wywiadzie dla Kulisów (Życie Warszawy) Jan Pospieszalski.
Nikogo nie gnoję. To mnie gnoją
Z Janem Pospieszalskim, muzykiem i autorem programu „Warto rozmawiać", rozmawia Marcin Szymaniak
- Czuł się Pan kiedyś zgnojony przed kamerami TV?
- Tak.
- Przez kogo?
- Jako telewidz czy czytelnik często czuję się gnojony, bo zdrowy rozsądek i poczucie sensu są regularnie deptane. Ostatnio na przykład, kiedy mówi się o „ponadpartyjnym” kandydacie Cimoszewiczu albo kiedy moralnie usprawiedliwia się zobowiązanie Marka Belki do działania na rzecz SB w roku 1984. To był rok, kiedy SB zamordowała księdza Jerzego Popiełuszkę! Czułem się też zgnojony komentarzem Heleny Łuczywo w „Gazecie Wyborczej” porównującym ujawnienie teczki Marka Belki do metod, jakie NKWD stosowała w stosunku do bohaterów AK.
- Ale ja pytam konkretnie o poczucie zgnojenia w studiu telewizyjnym.
- Też zdarzają się takie przypadki. W programie „Kropka nad i” wystąpiłem raz z Korą Jackowską. Chodziło o spór na temat koncertu Marylina Mansona, obrażającego uczucia katolików. Jackowska stwierdziła w dyskusji, że najwięcej przemocy i molestowania seksualnego dzieci jest w tych domach, gdzie wisi krzyż na ścianie. To był chwyt, na który naprawdę nie wiedziałem, jak zareagować.
- Źle się Pan czuł?
- Bardzo.
- A nie sądzi Pan, że niektórzy goście „Warto rozmawiać” czasem też się mogą tak czuć?
- Którzy? Proszę o przykłady.
- Wszyscy o poglądach odmiennych niż narodowo-katolickie. Lewicowcy, feministki, ateiści. Cokolwiek oni powiedzą, to Pańska odpowiednio dobrana publika reaguje buczeniem.
Więcej na następnej stronie