Prawosławni muszą przygotować się na rewolucję. Proboszczowie dwóch największych cerkwi w Białymstoku - św. Mikołaja i św. Ducha - wprowadzają od października nabożeństwa w języku polskim.
To pierwszy taki przypadek na Podlasiu - mateczniku polskiego prawosławia Za językową rewolucją stoi biskup diecezji białostocko-gdańskiej Jakub. Już kilka miesięcy temu podczas zjazdu dekanalnego, w którym uczestniczyli proboszczowie dziesięciu białostockich parafii, polecił zorganizowanie jesienią w niektórych cerkwiach przynajmniej jednego nabożeństwa po polsku. Wybrał dwie białostockie świątynie: katedrę św. Mikołaja i św. Ducha. Podobno ugiął się pod prośbami mieszanych katolicko-prawosławnych małżeństw, które chciałyby wspólnie uczestniczyć w nabożeństwach cerkiewnych. Proboszcz parafii św. Ducha na Antoniuku polecenie wykona już w niedzielę, 2 października, o 8.30. Właśnie wtedy w dolnej cerkwi księża odprawią pierwszą mszę po polsku. W tym samym czasie w głównej cerkwi trwać będzie msza tradycyjna - w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Tak, by zostawić wiernym alternatywę. Reformy póki co są dość ostrożne. Na razie polskie w cerkwiach mają być kazania i czytania z Ewangelii. Chóry nadal będą śpiewać po staro-cerkiewno-słowiańsku. Do tradycyjnego śpiewu przywiązani są zarówno starsi, jak i młodsi wierni. Dogodną okazją do przeprowadzenia językowych reform jest świeże tłumaczenie na język polski liturgii św. Bazylego. Do tej pory po polsku czytana była wyłącznie liturgia św. Jana Złotoustego - i to tylko w dwóch polskich cerkwiach: we Wrocławiu pw. św. św. Cyryla i Metodego (od połowy lat 70.) i w Warszawie przy ul. Podwale (od ubiegłego roku). W Białymstoku nieśmiało próbował spolszczać nabożeństwa proboszcz parafii Zaśnięcia NMP w Starosielcach. Na wschodnim Podlasiu, gdzie mieszka ok. 90 proc. wszystkich prawosławnych w Polsce, ani jeden proboszcz nie odważył się na jakąkolwiek reformę językową.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.