Jak mawiali nasi mądrzy przodkowie: „od rzemyczka do koniczka.”
Któż lubi szantażystę? W kryminałach to przeważnie najbardziej odrażająca postać. Blade toto, śliskie jakieś, z odrażającym uśmieszkiem na twarzy. Widz prawie współczuje temu nieszczęśnikowi, który w desperacji sprzątnął szantażującego go gada. Któż lubi być zagadywany przez uliczną wróżkę?
„Powróżyć, powróżyć.” Jeśli powróżyć, to wprawdzie usłyszymy miłe słowa o czekającym nas szczęściu, ale banknot położony na wyciągniętej ręce nagle się gdzieś ulotni. A jeśli nie, to psikus… pardon – za mało ciekawym wróżby delikwentem poleci wiązanka przekleństw i złorzeczeń.
Dzieci nieraz próbują to i owo na dorosłych wymusić, a to kapryszeniem, a to płaczem, a to tupaniem, a to rozdzierającym krzykiem, który aż prosi o interwencję sąsiadów, a może i samej opieki społecznej. „Moja mała to taka wymuszaczka” – wzdycha czasem jedna z moich znajomych. I co tu z taką zrobić? Niektóre dzieci jakoś z kaprysów, wrzasków i tupania wyrastają – nie bez pomocy mądrych dorosłych. Z innymi coraz gorzej i w końcu zdesperowani rodzice zwracają się o pomoc. Najpierw do psychologa, który będzie im tłumaczył, co to jest asertywność. Później do psychiatry dziecięcego, który zdiagnozuje zaburzenia zachowania, a czasem przyłoży jeszcze jakiś modny stempelek – parę lat temu było to ADHD, dziś najczęściej coś z baaardzo pojemnego spektrum autyzmu.
Jednak raz na rok, z okazji niedawno właśnie minionego święta pucołowatej dyni, pewna część rodziców przyucza swoje pociechy do szantażowania innych dorosłych czy też wymuszania haraczu, no, powiedzmy- haraczyku. Idą więc dzieciaki w dzielnicę albo wieś z hasłem: „Cukierek albo psikus.” Być może część z nich, tych nieco starszych, bez zgody mamy i taty. Ot, wyszli z domu pod byle pretekstem i spotkali się z rówieśnikami, by razem wyruszyć w halloweenowy wieczór, dobrze się zabawić i zgarnąć słodkie co nieco. Większość jednak za przyzwoleniem rodziców albo wręcz za ich namową. Czasem pod ich opieką, bo to i ciemno, i o długi strój potknąć można, a i słodycze mogą być przeterminowane albo nawet -jak wieść gminna niesie – nafaszerowane czymś niebezpiecznym.
A jak tu powiedzieć pukającym do drzwi dzieciom: nie rajcuje mnie twój strój wiedźmy, ten makijaż jest odrażający. Albo: nie obchodzę twojego święta, prawdziwe święto będzie jutro. Wypada coś tam dać z uśmiechem, choćby wymuszonym. Przecież to dzieciaki.
Niektórzy nic nie dają albo nie otwierają drzwi, zastanawiając się jednak z pewnym takim niepokojem, co też psikusiści wymyślą. Szkód wielkich może nie narobią, w końcu – jak ostrzega policja - są na to paragrafy, ale drobne psoty też bywają nieprzyjemne.
Tak, tak, może to drobiazg, którego nie ma się co czepiać, szczególnie w natłoku poważniejszych spraw, ale jak mawiali nasi mądrzy przodkowie: „od rzemyczka do koniczka.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Dziś w Notre – Dame odbyła się uroczystość ponownej inauguracji Kaplicy Polskiej.
Naukowcy wskazują, że atmosfera przepuszcza więcej światła niż zakładano.