Rozgłośnia nigdy nie wypełniła umów z episkopatem i poniesie tego konsekwencje. Nadciąga przesilenie - mówi o Radiu Maryja bp Tadeusz Pieronek w obszernym wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
- Może politycy dostrzegają, że ten konflikt nie jest z całym episkopatem, ale z jego częścią? - Z jaką częścią? - Są biskupi, np. arcybiskup Leszek Sławoj Głódź, którzy wspierają Radio Maryja... - Państwa rozumowanie jest z gruntu błędne. Jeśli tak byśmy myśleli, to nie moglibyśmy nigdy mówić o tym, że ktoś reprezentuje Polskę. Są przecież zawsze inni, którzy mają odmienne zdanie niż przedstawiciele państwa. Cały Kościół reprezentowany przez episkopat ma jasne stanowisko wobec rozgłośni szczególnie w dwóch sprawach. Po pierwsze - nieposłuszeństwa ojca Rydzyka, po drugie - statusu radia nieuregulowanego zgodnie z żądaniami episkopatu. Rozgłośnia nigdy nie wypełniła umów z episkopatem i poniesie tego konsekwencje. Nadciąga przesilenie. Są jeszcze dwie sprawy: modlitwy w Radiu Maryja - ja nie mam zastrzeżeń - i reprezentowania katolicyzmu. W tym ostatnim przypadku jest znacznie gorzej. To karłowaty katolicyzm nienadający się dla współczesnego człowieka, bo okrojony o perspektywę wolności religijnej, agresywny, ksenofobiczny. To monstrum. - W podobny sposób w grudniu skrytykował rozgłośnię ojca Rydzyka ksiądz prymas Glemp. Powiedział, że pobożność radiomaryjna jest skostniała, przedwojenna, dzieli wiernych. To ostre słowa. - Całkowicie się z nim zgadzam. Wartość pobożności zależy od tego, jak się ją traktuje. Maryjna, dewocyjna pobożność była elementem nauczania Jana Pawła II. Ale on jej nikomu nie narzucał na wyłączność! Nie można wciskać dewocyjnej, ludowej pobożności tym, którzy już jej nie trawią. W Radiu Maryja monopolizuje się wiarę, narzuca innym w sposób nachalny. To poważny mankament, bo dotyczy duszpasterstwa, którym zajmuje się i który kontroluje episkopat. - Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na stanowczą reakcję prymasa? - Znam tę sprawę wystarczająco dobrze, by nie zgodzić się z waszą opinią. Prymas miał zawsze stanowisko krytyczne. Gdy o. Rydzyk w 1997 r. nie stawił się na przesłuchanie w sprawie obraźliwych wypowiedzi na temat polityków, prymas wystosował do niego bardzo krytyczny list. Jednak wtedy sprawa była w powijakach. Niebezpiecznie zaczęło się robić, gdy wokół radia powstał ruch społeczno-polityczny. Szczególnie ostatnio, gdy radio - silnie jak nigdy dotąd - zaangażowało się w kampanię wyborczą jednej partii i jak nigdy dotąd politycy nie skorzystali z jego usług. - Gdyby jednak problem rozgłośni rozwiązać, gdy się rodził, dziś nie musielibyśmy o nim rozmawiać. - Oceniając człowieka, który ma wizję i coś planuje, trudno oskarżać go o złą wolę. Trzeba zakładać dobro. Przez ładnych parę lat tak właśnie traktowano inicjatywę ojca Rydzyka. Gdy pod koniec lat 90. radio zaczęło się upolityczniać, zastanawialiśmy się, jak je naprawić, dziś myślimy inaczej: co z nim zrobić? - No właśnie: co zrobić? - Episkopat wielokrotnie wzywał redemptorystów, by dostosowali się do jego wezwań. To nie były prośby, ale żądania. Bezskutecznie. Jeśli ojciec Rydzyk ma poparcie swoich przełożonych, i to nie tylko w Polsce, ale i w Rzymie, to pozostaje tylko jedna droga: przedłożyć sprawę Stolicy Apostolskiej celem przeprowadzenia wizytacji. Wizytator wysłany przez Watykan po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy i skontrolowaniu instytucji mówi, co trzeba zmienić, jakich zmian personalnych dokonać. - Episkopat zdaje się mieć w swoich działaniach wsparcie papieża. Podczas ostatniej wizyty "ad limina" biskupów w Polsce Benedykt XVI przestrzegł przed upolitycznieniem Kościoła w Polsce i katolickich mediów w naszym kraju. Dla wszystkich było jasne, że chodziło o Radio Maryja. - Biskupi pojechali do Rzymu w trzech grupach. Każda sygnalizowała inny problem z radiem. Pierwsza grupa interweniowała w Sekretariacie Stanu, druga - w Kongregacji Instytutów Zakonnych, a trzecia - w Kongregacji Nauki Wiary. Czyli poszedł bardzo wyraźny sygnał ze strony polskiego episkopatu, że biskupi proszą o pomoc. Na poprzedniej "ad limina" siedem lat temu mówiono o tym tylko półgębkiem. Co dalej? Sam się zastanawiam. Najbliższe posiedzenie episkopatu, mam nadzieję, zajmie się tym problemem. Biskupi na pewno nie będą jednego zdania, bo nigdy nie byli.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.