W Europie zostaliśmy już wyćwiczeni do udawania, że w bluźnierstwie nie widzimy nic niestosownego i że profanowanie najdroższych wartości wiary chrześcijańskiej w gruncie rzeczy nam się podoba - napisał w Rzeczpospolitej o. prof. Jacek Salij OP.
Porównojąc to, co sie dzieje wokół publikacji karykatur Mahometa do tanców wojennych o. Salij zauważa też: Dwie dobre rzeczy stały się dzięki temu sporowi. Z jednej strony, Europa usłyszała - ufajmy, że na trwałe - iż powinna więcej liczyć się z wrażliwością religijną muzułmanów. Z drugiej strony, w ich kierunku zostały nadane zdecydowane sygnały, że nie mamy i nigdy mieć nie będziemy zrozumienia dla zachowań jednoznacznie barbarzyńskich. To bardzo dobrze, że norweski minister spraw zagranicznych powiedział stanowczo swojemu syryjskiemu odpowiednikowi: "To wy odpowiadacie za bezpieczeństwo naszych obywateli w Syrii!". Wolno też mieć nadzieję, że wzrosła liczba muzułmanów, którzy sobie uprzytomnili, iż skandowanie na ulicach hasła "Śmierć Duńczykom!" czy wypisywanie wezwań, żeby zabić każdego, kto znieważa Mahometa, jest - nie tylko w oczach Europejczyków, ale obiektywnie - aktem skrajnego barbarzyństwa. Słowem, obie strony jasno określiły granice, na których przekraczanie przez drugą stronę nigdy się nie zgodzą. Teraz ludzi dobrej woli po obu stronach czeka cierpliwa praca nad usuwaniem tych nieprzyjaznych energii, jakie między nami się nagromadziły i wciąż narastają. My, Europejczycy, moglibyśmy czasem pomyśleć o tym, czy dezynfekowanie naszego życia publicznego z wymiaru religijnego (tak jakby religia była jakąś zarazą albo trucizną) nie pogłębia, może niepotrzebnie, przepaści, jaka nas dzieli od świata islamu. Może warto by też zastanowić się czasem nad tym, czy ostra krytyka, jaką formułują muzułmanie pod adresem Europy jako siedliska bezbożności i moralnej zgnilizny, jest całkiem bezzasadna. Może powinniśmy przynajmniej trochę więcej wiedzieć, co o nas myśli się i mówi w krajach muzułmańskich - i może w całości tej krytyki nie odrzucajmy. Może europejskie środowiska opiniotwórcze powinny wreszcie przełamać swoją antychrześcijańską alergię i zacząć rzetelniej i z większą stanowczością, zarazem starannie unikając retoryki wojennej, informować o dyskryminacji (a nieraz i prześladowaniach) chrześcijan w krajach muzułmańskich. Mądre obstawanie przy prawdzie, choćby drugiej stronie niemiłej, buduje, wbrew pozorom, pokój, a nie wojnę. Bo przecież to nie jest w porządku, że w niektórych krajach muzułmańskich nietolerancja religijna stała się normą, zaś zlaicyzowana Europa przyzwyczaiła się traktować ją jako coś rzeczywiście normalnego.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.