Podejrzany o wyłudzenia ksiądz polskokatolicki wciąż wykorzystuje ludzką naiwność - przestrzega Słowo Polskie Gazeta Wrocławska.
Przeniósł się tylko z Osobowic do Leśnicy. Lech K. zapewnia, że nie sprzedaje ziół, nie leczy dotykiem i nie obiecuje nikomu wyjazdu za granicę. Tymczasem na policję zgłaszają się kolejni ludzie, którzy stracili powierzone mu pieniądze O Lechu K. zrobiło się głośno w lipcu ubiegłego roku. W wynajętym domu przy Lesie Osobowickim we Wrocławiu prowadził Instytut Jerozolimski Świętego Jana Umiłowanego Ucznia. Jako polskokatolicki ksiądz odprawiał tam msze, udzielał porad duchowych i sprzedawał lecznicze zioła. W osiedlowych gazetach oferował pomoc w załatwieniu wyjazdu do Australii. Rzymskokatolicka kuria metropolitalna uznała, że działalność Lecha K. jest niebezpieczna i ostrzegła przed nim swoich wiernych. – Chcę tylko pomagać, leczyć ziołami. Ale jak widzę, zioła mogą być katolickie lub nie. Pewnie to, co ja rozdaję chorym, to jakieś diabelskie ziele – szydził wówczas. Lechem K. zainteresowała się też policja. Sąd aresztował go na dwa miesiące pod kilkoma zarzutami. Wśród nich było oszustwo w pośredniczeniu przy załatwianiu pracy, przywłaszczenie samochodu i groźby karalne. Prokuratura jeszcze nie zamknęła śledztwa w jego sprawie. Lech K. nie trafił do aresztu, ale pozostaje pod policyjnym dozorem. Co tydzień musi się meldować w komisariacie na Psim Polu. Robi to, a później, w wynajętym w Leśnicy domu, znowu obiecuje wyjazdy do Australii. Lech K. daje ogłoszenia w gazetach powiatowych. Sygnały o tym bez przerwy docierają do proboszcza parafii św. Jadwigi w Leśnicy. – Po trzydziestym telefonie od ludzi z okolic Jeleniej Góry i Wałbrzycha, pytających, czy znam tego księdza, wybrałem się do niego z wizytą – opowiada ks. Krzysztof Szuwart. – Powiedział mi, że jest księdzem polskokatolickim i że założył stowarzyszenie św. Jana Ewangelisty. Lech K. mieszka przy al. Klonowej we Wrocławiu. Na jego domofonie widnieje napis: Johanniter International. To charytatywna organizacja międzynarodowa, która zrzesza stowarzyszenia chrześcijańskie z różnych krajów. Jej siedziba znajduje się w Brukseli. – Pracuję nad zarejestrowaniem filii we Wrocławiu – wyjaśnia Lech K., ubrany w czarną koszulę i spodnie, ale bez koloratki. Tłumaczy, że napis umieścił z myślą o zagranicznych gościach, którzy przyjeżdżają do niego raz w miesiącu. Przyznaje, że czuje w sercu potrzebę pomagania ludziom, ale na razie nic nie robi. Nie leczy dotykiem, nie pośredniczy w wyjazdach dokądkolwiek. – Tym bardziej nie sprzedaję ziółek, bo ukradli mi je policjanci wraz z szatami liturgicznymi – mówi mężczyzna. – Stało się to po moim aresztowaniu. W sumie straciłem 43 tysiące zł. O tworzonej we Wrocławiu komórce Johanniter International nic nie wiedzą w Stowarzyszeniu Joannici Dzieło Pomocy, które do niego należy. Kuria biskupia Kościoła polskokatolickiego potwierdza, że Lech K. odebrał święcenia w 1971 r., ale w tej chwili jest już tylko byłym księdzem. Najpierw sprawował posługę kapłańską w Kielcach, prowadził parafię polskokatolicką w Kosarzewie, potem poprosił o zgodę na wyjazd do USA. Dostał ją. Nie wiadomo dokładnie, kiedy został przeniesiony do stanu świeckiego, bo teczka z jego aktami zaginęła. Dokumentów nie przekazał do archiwum zmarły bp Tadeusz Majewski. Są jedynie prywatne notatki biskupa o wydalonym z Kościoła Lechu K. Ten mężczyzna nie ma więc prawa używać habitu ani tytułować się księdzem.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"