Sejm zaczął we wtorek prace nad zakazem handlu w niedzielę. Popierają go LPR, Samoobrona oraz PiS - martwi się Gazeta Wyborcza.
Projekt złożyła w parlamencie Liga Polskich Rodzin. Jeśli wejdzie w życie, w niedziele zamknięte będą hiper- i supermarkety oraz targi i kiermasze, a nawet... zaoczne szkoły wyższe, gdzie uczy się blisko 900 tys. studentów. Projekt nie pozwala bowiem nauczycielom akademickim na pracę w niedzielę - twierdzi Konfederacja Przedsiębiorców Polskich. Zakaz nie dotyczy za to drobnych przedsiębiorców, którzy w swoich sklepach spożywczych zatrudniają nie więcej niż dziesięciu pracowników i mają obroty poniżej 2 mln euro. To efekt autopoprawki LPR - oryginalny projekt pozwalał pracować w niedzielę wszystkim sklepom do pięciu pracowników. Wielkie sklepy zapowiedziały jednak, że stworzą całe sieci takich placówek. Pracować w niedzielę mogliby także pracownicy aptek, hoteli, restauracji, stacji benzynowych, agencji ochrony oraz rolnicy. Warunek? Na pracę w ten dzień pracownik musiałby wyrazić zgodę na piśmie w momencie podpisywania umowy o pracę. Po co ten projekt? - W trosce o wykorzystywanych pracowników wielkich sieciowych sklepów - tłumaczą posłowie Ligi. - Z jednej strony mamy maksymalizację zysków ze strony sklepów i wygodę rodaków, którzy przyzwyczaili się do zakupów w niedzielę. Z drugiej naruszanie podstawowej godności człowieka. I to nie tylko pracownika, ale również członków rodziny. Dzieci nie mają kontaktu z ojcem i matką - przemawiał z mównicy sejmowej poseł sprawozdawca Andrzej Mańka (dawniej LPR, obecnie niezrzeszony). - Mamy tu do czynienia z projektem ekumenicznym, łączącym i lewicę i prawicę - dodał. Ustawa ma też pomóc drobnym sklepikarzom, którzy uważają, że wielkie sieci handlowe ich niszczą. Poza tym według Ligi handel w niedzielę jest i tak niepotrzebny obywatelom, bo nie mają za co kupować. - Praca we wszystkich rodzajach placówek handlowych w niedzielę nie wynika z codziennych potrzeb obywateli, tym bardziej że mają oni ograniczoną zdolność nabywczą. Przez sześć dni tygodnia jest wystarczająco dużo czasu na zakupy, aby można było je spokojnie zrobić - tłumaczył LPR w uzasadnieniu projektu. Przeciw ustawie są wielkie sieci handlowe oraz organizacje zrzeszające przedsiębiorców, m.in. KPP oraz Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Według nich projekt Ligi przewidujący uprzywilejowanie drobnych sklepikarzy jest niezgodny z konstytucyjnymi zasadami równości obywateli wobec prawa oraz obywatela do świadczenia pracy. Tego samego zdania jest Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz NSZZ "Solidarność". Efekt? Zakaz pracy w niedzielę musiałby być wprowadzony dla wszystkich sklepów - zarówno małych, jak i dużych. A to zdaniem sieci handlowych oraz pracodawców uderzy przede wszystkim w pracowników. Zmniejszy się bowiem czas pracy. Cześć osób straci więc zatrudnienie. Sieci szacują, że będzie to 60 tys. osób w małych i dużych sklepach. Ograniczenie liczby dni pracy zmniejszyć ma także konkurencyjność naszej gospodarki. Dlatego KPP proponuje, aby zamiast zakazu pracy w niedzielę propagować pracę tymczasową czy weekendową, którą mogliby wykonywać ludzie młodzi (niemający własnej rodziny).
Ministerstwo gospodarki zagroziło, że zamknie organizacje, które nie zastosują się do nakazu.
W trudnej sytuacji zwierzak może szukać u nas wsparcia - uważa behawiorystka, Sylwia Matulewska.
Carter był 39. prezydentem USA. Sprawował ten urząd w latach 1977-1981.
W Nowy Rok w Kościele katolickim obchodzona jest uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.