O św. Janie - umiłowanym uczniu Chrystusa mówił Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej w Watykanie.
W szczególności trzeba wspomnieć o tym, co wraz z Piotrem stwierdził wobec Sanhedrynu, który ich sądził: "Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli" (Dz 4, 20). Właśnie owa szczerość w wyznaniu własnej wiary pozostaje przykładem i ostrzeżeniem dla nas wszystkich, abyśmy byli zawsze gotowi zdecydowanie zadeklarować nasze niezachwiane przylgnięcie do Chrystusa, przedstawiając wiarę ponad wszelką kalkulację czy ludzki interes. Zgodnie z tradycją Jan jest "umiłowanym uczniem", który w Czwartej Ewangelii skłania głowę na piersi Mistrza podczas Ostatniej Wieczerzy (por. J 13,21), stoi u stóp Krzyża wraz z Matką Jezusa (por. J 19, 25) i wreszcie jest świadkiem zarówno pustego Grobu, jak i obecności Zmartwychwstałego (por. J 20, 2; 21,7). Wiemy, że to utożsamianie się jest dzisiaj przedmiotem dyskusji uczonych, a niektórzy z nich widzą w nim jedynie prototyp ucznia Jezusa. Pozostawiając rozstrzygnięcie tej kwestii egzegetom, zadowolimy się tutaj wyciągnięciem ważnej nauki dla naszego życia: Pan pragnie każdego z nas uczynić uczniem, który będzie przeżywał osobistą przyjaźń z Nim. Aby tak się stało, nie wystarczy iść za Nim i słuchać Go zewnętrznie; trzeba też żyć z Nim i tak, jak On. Jest to możliwe wyłącznie w kontekście wielkiej zażyłości, przepojonym ciepłem całkowitego zaufania. Tak jest między przyjaciółmi; dlatego Jezus powiedział któregoś dnia: "Nikt nie ma większej miłości, od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich... Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego" (J 15, 13.15). W apokryficznych Dziejach Jana Apostoł przedstawiony jest nie jako założyciel Kościołów ani nawet przywódca istniejących już wspólnot, lecz w ciągłej drodze, jako głosiciel wiary w spotkanie z "duszami zdolnymi mieć nadzieję i być zbawionymi" (18,10; 23,8). Motorem wszystkiego jest paradoksalny zamiar ukazania tego, co niewidzialne. W istocie Kościół wschodni nazywa go po prostu "Teologiem", to znaczy tym, który zdolny jest mówić w przystępnych słowach o sprawach boskich, ujawniając tajemny dostęp do Boga przez przylgnięcie do Jezusa. Kult apostoła Jana utwierdził się, począwszy od Efezu, gdzie - zgodnie z prastarą tradycją - miał on działać przez długi czas i umrzeć w bardzo posuniętym wieku, za panowania cesarza Trajana. W Efezie cesarz Justynian w VI wieku wzniósł na jego cześć wielką bazylikę, której imponujące ruiny zachowały się do dzisiaj. Właśnie na Wschodzie Jan cieszył się i nadal się cieszy wielką czcią. W ikonografii bizantyjskiej jest często przedstawiany w podeszłym wieku - zgodnie z tradycją zmarł za panowania cesarza Trajana - pogrążonego w intensywnej kontemplacji, jakby w postawie kogoś, kto zachęca do milczenia. Istotnie, bez odpowiedniego skupienia nie można zbliżyć się do najwyższej tajemnicy Boga i Jego objawienia. To tłumaczy, dlaczego przed laty Patriarcha Ekumeniczny Konstantynopola Atenagoras, ten, którego Papież Paweł VI objął podczas pamiętnego spotkania, powiedział: "Jan jest u początków naszej najwyższej duchowości. Podobnie jak on, «milczącym» znana jest owa tajemnicza wymiana serc, przywołują oni obecność Jana i ich serca zapalają się" (O. Clément, Dialoghi con Atenagora, Torino 1972, p. 159). Niech Pan pomoże nam nauczyć się od Jana wielkiej lekcji miłości, aby dzięki temu czuć się umiłowanymi przez Chrystusa "aż do końca" (J 13, 1) i poświęcić Mu życie.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.