Reklama

'Delegat' nie brał pieniędzy

Z dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że kontakt operacyjny „Delegat" nie brał pieniędzy od Służby Bezpieczeństwa - dowiedziało się Życie Warszawy.

Reklama

Z materiałów tych wynika, że KO „Delegat” został zwerbowany w drodze szantażu obyczajowego. Zdecydował się na współpracę, ale prawdopodobnie nigdy nie odebrał za nią żadnych pieniędzy. W zamian za przekazywane informacje Służba Bezpieczeństwa ochraniała jednak prowadzone przez niego interesy. Współpraca „Delegata” z SB trwała prawdopodobnie pięć lat – od 1977 do 1982 r. Zakończyła się w wyniku zmian w kierownictwie MSW, do których doszło po wprowadzeniu stanu wojennego. Decyzję o zakończeniu współpracy podjął jednak nie „Delegat”, ale prowadzący go oficerowie bezpieki. Uznali, że „Delegat” prowadzi z nimi podwójną grę. Dokumenty zgromadzone w IPN jasno wskazują, że „Delegatem” była osoba duchowna. Nie można też wykluczyć, że do współpracy doszło za wiedzą władz kościelnych. Nazwiska „Delegata” wciąż nie ujawniono. Pomocy w rozwikłaniu tej zagadki odmówił gen. Wojciech Jaruzelski. Pytany przez dziennikarza Polskiej Agencji Prasowej, czy podejrzewa, kto mógł być „Delegatem”, odparł, że nigdy nie interesował się tajnymi współpracownikami SB. Powiedział też, iż nie przypomina sobie, by chciał w 1982 r. wytoczyć „Delegatowi” pokazowy proces. Odniósł się w ten sposób do sobotnich informacji ŻW. Gazeta napisała, że władze partyjne w pierwszych miesiącach stanu wojennego chciały zorganizować proces jednemu ze znanych księży, co miało stanowić dowód na antypaństwową postawę części kleru. Z dokumentów IPN, do których treści dotarło ŻW, wynika, że wybór padł właśnie na osobę zarejestrowaną w aktach bezpieki jako kontakt operacyjny „Delegat”. Planom kierownictwa partii sprzeciwiła się jednak gdańska SB, która uznała go za zbyt cenny kontakt. – Absolutnie nie pamiętam takiej sytuacji. Minęło tyle lat, natłok wydarzeń, które nastąpiły później, mój dzisiejszy wiek. Musiałbym porozmawiać z moimi ówczesnymi współpracownikami – mówił w sobotę gen. Jaruzelski. Do sobotniego artykułu ŻW odniósł się również ks. prałat Henryk Jankowski. Dziennik napisał, że z materiałów, które zachowały się w IPN, wynika, że „Delegat” był tą samą osobą co tajny współpracownik SB o pseudonimie Libella. A kilka lat temu antyklerykalny tygodnik „Fakty i Mity” zasugerował, że „Libellą” był ks. prałat Jankowski. Po publikacji w „Rzeczpospolitej”, w której opisano sprawę „Delegata”, również część środowisk dawnej opozycji sugerowała, że może chodzić o kapelana Solidarności. – To kompletne bzdury. Nie byłem żadnym „Libellą”. Mógłbym nim być, gdybym ponownie został ochrzczony – powiedział w sobotę prałat.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
3°C Wtorek
wieczór
wiecej »

Reklama