Reklama

"Ratujmy Darfur, który kona!"

Ponad 300 tys. ofiar śmiertelnych i 2,2 mln uchodźców - to bilans trzech lat walk w Darfurze. W tej zachodniej prowincji Sudanu od 2003 r. trwa wojna domowa. Bezpośrednio dotkniętych konfliktem jest ponad 3,5 mln ludzi. "Trzeba ratować Darfur, który kona" - apelują przedstawiciele głównych religii Francji.

Reklama

Bernard Kouchner, były minister zdrowia i założyciel organizacji "Lekarze bez granic" wskazuje na katastrofę humanitarną w Darfurze. "Tam się umiera!" - oświadczył wprost w wywiadzie dla katolickiego tygodnika "Pelerin" (Pielgrzym). Przypomniał, że rząd sudański, kierowany przez Omara el-Beszira traktował mieszkańców Darfuru, czarnoskórych muzułmanów, którzy nie są Arabami, jak obywateli drugiej kategorii. Zdaniem Kouchnera, władze są zdominowane przez islamistów o poglądach rasistowskich, zaś "arabizujący Sudańczycy z północy zawsze pogardzali czarnoskórymi" współobywatelami. Rząd w Chartumie przyjął więc w Darfurze taktykę "spalonej ziemi". Wysłał tam w tym celu dżandżawidów (jeźdźców), bojówki islamskie, które - wspierane atakami lotnictwa - równały z ziemią wioski, dokonywały pokazowych egzekucji, gwałciły itp. W odpowiedzi powstały dwa ugrupowania zbrojne: Ruch na rzecz Sprawiedliwości i Równości oraz Ruch Wyzwolenia Sudanu, które postawiły sobie za cel ustanowienie państwa świeckiego. Rozpoczęta w 2003 r. wojna pochłonęła ponad 300 tys. zabitych, a uchodźcami stało się 2,2 mln ludzi - poinformował Kouchner. Wskazał, że organizacje pozarządowe, które chcą przyjść z pomocą mieszkańcom Darfuru, są atakowane, a ich pracownicy porywani dla okupu przez oddziały prorządowe i przez zwykłych rozbójników. Dlatego w grudniu 2006 r. większość tych organizacji musiała opuścić obozy dla uchodźców w Darfurze, "pozostawiając dziesiątki tysięcy ludzi samym sobie, bez opieki medycznej i żywności". Obecność pracowników organizacji humanitarnych była niewygodna dla władz, gdyż byli oni świadkami zbrodni dokonywanych na czarnoskórej ludności. Mimo zawarcia kilku porozumień pokojowych, walki w Darfurze nadal trwają. 31 sierpnia 2006 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję przewidującą wysłanie tam sił pokojowych, liczących 20 tys. żołnierzy, jednak jak dotąd "niebieskie hełmy" nie przybyły do Sudanu. Ich rozlokowaniu bowiem sprzeciwił się prezydent Omar el-Béchir. Ponadto zbyt mało państw członkowskich ONZ wyraziło chęć wysłania swoich żołnierzy ze względu na ryzyko bezpośrednich strać zbrojnych z siłami prorządowymi, uzbrojonymi przez Chiny. W Darfurze są tylko oddziały Unii Afrykańskiej, liczące 7 tys. żołnierzy, jednak - według informacji Kouchnera - zaangażowanie się w tę akcję rozważają też inne kraje, np. Norwegia. Uważa on, że najpilniejszym zadaniem sił pokojowych powinno być stworzenie korytarzy humanitarnych, aby przyjść z pomocą ludziom znajdującym się u kresu sił. "Mamy możliwości przyjścia im z pomocą i zabezpieczenia konwojów humanitarnych" - podkreślił francuski polityk. Przypomniał, że Narody Zjednoczone przyjęły w 1988 i 1990 r. uznały prawo do ingerencji humanitarnej. "Prawo międzynarodowe pozwala więc na swobodny dostęp do ofiar bez względu na przeszkody polityczne i militarne" - wskazał Kouchner. Wyjaśnił, że konwoje z pomocą mogłyby wyruszać z Czadu lub Republiki Środkowoafrykańskiej. Wyraził zadowolenie z poparcia apelu o pomoc dla Darfuru przez przedstawicieli głównych religii Francji. Jednak, jego zdaniem, samo poparcie to za mało. "Dlaczego by nie przeczytać naszego apelu we wszystkich miejscach kultu tego samego dnia?" - zastanawia się Kouchner. Przyznaje, że jest nie rozumie, dlaczego mamy trudności z wyciąganiem wniosków z tragedii w byłej Jugosławii i Rwandzie. "Jak można jeszcze być pasywnym wobec masowych zbrodni? Czyżbyśmy się niczego nie nauczyli?" - pyta Kouchner. "W Darfurze czekają na nas. Możemy tam uratować życie wielu ludzi" - podkreśla założyciel "Lekarzy bez granic". Przyłączając się do jego apelu René Poujol, kierujący tygodnikiem "Pelerin" podkreśla, że po wojnach w byłej Jugosławii i Rwandzie nigdy więcej nie powinno już dochodzić na naszych oczach do masakr setek tysięcy niewinnych ludzi. "Zatrzymanie takich zbrodni przeciwko ludzkości jest w naszej mocy" - zapewnia Poujol. Apeluje, by mieć nadzieję wbrew nadziei i podjąć konkretne działania, np. domagać się od parlamentarzystów i rządu wywierania nacisków na władze w Chartumie, aby zgodziły się na wytyczenie bezpiecznych korytarzy humanitarnych w kierunku Darfuru.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
1°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »

Reklama