Kościół katolicki Madagaskaru zaprotestował w związku z wydaleniem z tego kraju francuskiego jezuity, ks. Sylvaina Urfera.
„Decyzja władz jest przejawem łamania praw człowieka i świadczy o ich nieufności względem Kościoła katolickiego” – czytamy w komunikacie episkopatu. Szczególne zdumienie opinii publicznej i zaniepokojenie chrześcijan budzi potraktowanie kapłana jakby był zwykłym kryminalistą. Nie ulega wątpliwości, że władze państwowe powinny suwerennie podejmować decyzje, nie wolno jednak zapominać, że każdemu przysługują prawa człowieka – stwierdzają biskupi. Ks. Sylvain Urfer przebywał na Madagaskarze od 1974 r., pracując jako nauczyciel i duszpasterz. Został zmuszony do opuszczenia tego kraju 12 maja, po anulowaniu wizy pobytowej. Zdaniem misjonarza powodem wydalenia mogła być jego działalność w "Obserwatorium życia publicznego". Organizacja ta regularnie publikuje raporty na temat sytuacji politycznej, gospodarczej i społecznej na Madagaskarze. Jednym z powodów odmowy pozwolenia na pobyt mogły być też napięte relacje między państwem a Kościołem. Prezydent kraju, Marc Ravalomanana, jest równocześnie wiceprzewodniczącym Kościoła reformowanego Madagaskaru. Episkopat oczekuje od władz wyjaśnień w sprawie przejawów nieufności względem Kościoła katolickiego. Przestrzega jednocześnie przed odwoływaniem się do przemocy i zastraszania. Środki te nie rozwiązują istniejących problemów. Wręcz przeciwnie, mogą je zaognić – stwierdzają biskupi Madagaskaru.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.