Zaostrza się spór o to, co ma znajdować się w szkole, w której trzy lata temu doszło do masakry. - Tam nie powinno być żadnej świątyni. Państwo niepotrzebnie miesza się w religię - mówi Gazecie Wyborczej Ełła Kiesajewa z organizacji Głos Biesłanu.
Projektowana cerkiew ma upamiętniać ofiary ataku kaukaskich bojowników na szkołę podstawową nr 1 podczas inauguracji roku szkolnego we wrześniu 2004 r. W czasie chaotycznego szturmu rosyjskich antyterrorystów zginęło tam co najmniej 331 osób, z których połowa to dzieci. Prawosławny biskup Stawropola Fieofan już jesienią 2004 r. zapowiedział budowę upamiętniającej tragedię cerkwi tuż przy pozostałościach szkolnego budynku. Potem zmieniono te plany na projekt budowy świątyni wprost na miejscu szkoły. Dla wielu mieszkańców północnoosetyjskiego Biesłanu prawosławny charakter obchodów rocznic tragedii i zamiar budowy cerkwi jest dowodem na ignorowanie przez Rosjan etnicznej i religijnej specyfiki tej kaukaskiej republiki. - Podczas państwowych uroczystości widzimy tylko prawosławne krzyże. A przecież ponad połowa ofiar Biesłanu to muzułmanie - mówił niedawno Rawi Gajnutdin z Rady Muftich Rosji. - To jakieś fałszerstwo. Oni wszyscy byli prawosławni - nie odpuszcza biskup Fieofan. Do sporu włączył się katolicki biskup Klemens Pickel, który przed kilkoma miesiącami protestował przeciw budowie cerkwi, przekonując, że większość ofiar nie była nawet chrześcijanami. Jego interwencja rozwścieczyła prawosławnych, którzy uważają Osetię i cały Kaukaz Północny za prawosławne terytorium kanoniczne, w którego sprawy katolicy nie powinni się mieszać. Osetyjski mufti Murat Tawkazachow proponuje obecnie budowę ekumenicznego miejsca modlitw w Biesłanie, ale Cerkiew nie ustępuje. Jej hierarchowie korzystają ze wsparcia rosyjskiej administracji. Od kilku tygodni w Biesłanie rozlepiane są - sponsorowane ponoć przez lokalną prokuraturę - plakaty namawiające do budowy cerkwi. Ełła Kiesajewa z organizacji Głos Biesłanu, która przed kilkoma dniami wystosowała protest przeciw zaangażowaniu prokuratury po stronie Cerkwi, podejrzewa, że za "religijną gorliwością śledczych" mogą stać cyniczne motywy, że śledczym zależy na jak najszybszym zburzeniu ruin szkoły, które w przyszłości mogłyby posłużyć za dowód w nowych śledztwach w sprawie tragedii. Zdaniem krewnych ofiar Biesłanu prokuratura tuszuje błędy sił specjalnych, które uwalniały zakładników z rąk terrorystów. Wielu niezależnych obserwatorów twierdzi, że priorytetem akcji było jak najszybsze zlikwidowanie terrorystów, a nie uwolnienie jak największej liczby zakładników.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.