Zapis rozmowy z księdzem arcybiskupem Stanisławem Wielgusem, którą 29 grudnia 2006 r. przeprowadził na potrzeby Instytutu Pamięci Narodowej dr Jan Żaryn, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN publikuje Nasz Dziennik. Jest to wersja, która 5 stycznia 2007 r. wysłana została z redakcji Katolickiej Agencji Informacyjnej do autoryzacji. Tekst nieautoryzowany.
- Tak, ale ona w jakiś sposób weryfikuje przeszłość. - Wtedy myślało się inaczej i nie można osądzać ludzi według współczesnych kategorii. To jest absolutny błąd. Również młodzi ludzie rzucają się teraz do osądzania, do wyrokowania. Moim zdaniem, jest to niesłuszne. - Zgoda. Natomiast jako ludzie mamy w sobie też taką umiejętność, że próbujemy zdać sobie sprawę, że w pewnych momentach podejmowaliśmy złe decyzje, ponieważ nasz zasób wiedzy był zdecydowanie niedostateczny w stosunku do dzisiejszego. - Oczywiście, że tak. - I jeśli ta dzisiejsza wzrastająca wiedza, dotycząca mechanizmów funkcjonowania PRL, w tym Departamentu IV, jest u Księdza Biskupa określona, to czy ona w jakiś sposób wpływa na ocenę tamtego zachowania się? - Bez wątpienia tak. Gdybym miał obecną świadomość, to nie zdecydowałbym się na to za żadną cenę. Ale niestety chciałem jechać za granicę, stąd te kontakty w Wywiadem. Ale nie uważałem tego za coś przeciwko Polsce czy Kościołowi. Nie podjąłem żadnych działań przeciwko Kościołowi czy jakiejkolwiek osobie, czy nawet państwu niemieckiemu. Nie podjąłem żadnych działań. To była gra. Może niezbyt sensowna, ale to była gra. - Wróćmy teraz do Polski. Ksiądz wraca w 1978 roku. Czy w Lublinie był ten sam oficer co wcześniej? - Nie, jacyś inni. Nie pamiętam, kiedy się pojawili. W czasie stanu wojennego nikt się nie pojawiał. - Nikt nie pojawiał się ani w okresie "Solidarności" - tych 16 miesięcy - ani w okresie stanu wojennego? - Nie. - A w okresie od roku 1985? - Zdaje się, że ktoś się pojawiał. - A kto to był? I o co mu chodziło? - Też to były rozmowy ogólne. - Ale wyraźnie o KUL-u? - Nie. Nigdy na ten temat nie mówiłem. - Czyli była powtórka z lat 1967-1973? - Tak - na różne tematy, czasem na prywatne tematy go wyciągałem. - On był chętny, żeby opowiadać o sobie? - Tak, o dzieciństwie swoim. To był taki zwyczajny człowiek, który przypadkowo trafił do tego wydziału. - Jak dzisiaj Ksiądz Biskup to ocenia: czy to nierozgarnięcie mogło rzutować na to, że Ksiądz Biskup za bardzo go zlekceważył. - Starałem się być czujny. - Jak podejmowano decyzję o tym, że Ksiądz zostanie rektorem KUL... - To nie miało nic wspólnego, ja tych ludzi już wtedy nie widziałem. Najpierw byłem prorektorem - Senat mnie wybrał. Później Senat wybrał mnie na rektora. Żadnych kontaktów nie było. - Czy ta droga naukowego rozwoju była zauważona przez funkcjonariuszy? - Nie. To już był koniec tego wszystkiego. - A pamięta Ksiądz, kiedy była ostatnia rozmowa z tym funkcjonariuszem? - Przypuszczam, że gdzieś w 1988 roku. - Znowu było to w mieszkaniu? - Tak. We dwóch przyszli znienacka. Nie pamiętam, o co im chodziło. Rozmawialiśmy o sytuacji w kraju, bo korzyło się to wszystko. - A próbowali zdobyć jakieś informacje na temat tego, jak Ksiądz widzi przyszłość stosunków Państwo - Kościół? Czy na temat - w jaki sposób opozycja powinna być dopuszczona do rozmów? - Nie. Tego w ogóle nie było. - To co właściwie znaczy ta tematyka ogólna? - Strajki, bieda, brak artykułów żywnościowych w kraju. - Czyli to, co oni nazywali w swoich raportach nastroje społeczne. - Tak, przede wszystkim. - Ale też bez wchodzenia w konkret środowiskowy. - Tak, tylko to, co każdy wie z prasy i telewizji. - Ale też nie było takiego momentu, gdzie Ksiądz powiedziałby: "Bardzo mi przykro, ale ja już więcej nie zamierzam rozmawiać". - Nie. - Bo strasznie to wszystko jest płynne, jeśli chodzi o przechodzenie dokumentacji z wydziału do wydziału, tak jak z tego Wydziału IV lubelskiego do Departamentu I, a później z Departamentu I z powrotem do Wydziału IV. Widać wyraźnie, że oni nie mają poczucia niepewności, czy Ksiądz będzie dalej z nimi rozmawiał, czy nie. Praca funkcjonariuszy polegała między innymi na analizowaniu danego tajnego współpracownika. W każdym przypadku takiej analizy towarzyszyła jej sentencja: "Sprawdzony. Nie ma wątpliwości, że będzie z nami rozmawiał". Rozumiem, że z drugiej strony nie otrzymywali żadnego sygnału, który by im naruszał ten "optymistyczny" wniosek, sposób myślenia. - Być może. W tej chwili nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Nie sądziłem w ogóle, że ta rozmowa ma jakieś znaczenie. - A jeszcze w latach 80. nie wyczuwał Ksiądz, że to może do czegoś im służyć? Że jest to jednak przeciwnik. - Zdawałem sobie sprawę, że mogą szukać jakichś informacji, ale byłem czujny i nic takiego nigdy nie mówiłem. - Myślę, że wtedy w latach 80. świadomość kapłanów musiała być siłą rzeczy już bardziej wyrobiona, szczególnie po zamachu na Papieża i zbrodni popełnionej na ks. Jerzym. - No tak.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.