Za cztery lata na Białorusi nie będzie żadnego księdza obcokrajowca - zapowiada wicepremier Aleksander Kasiniec. Urzędnicy mówią wprost: Polskich księży wyrzucimy, a białoruskich przekabacimy - twierdzi grodzieński duchowny. O sprawie napisała Gazeta Wyborcza.
Według oficjalnej statystyki wśród 381 katolickich księży pracujących na Białorusi 190 to obcokrajowcy, w tym 181 to obywatele Polski. Dzieje się tak, bo miejscowych księży jest bardzo mało - dwa białoruskie seminaria duchowe na razie nie potrafią dać wiernym tylu księży, ilu potrzeba. Na Białorusi jest 440 parafii katolickich i często księża muszą jednocześnie pracować w kilku z nich. Polska dominacja w białoruskim Kościele od dawna nie daje władzy spokoju. - Wymiana obcokrajowców na krajowców powinna się zakończyć w ciągu czterech lat. Trzeba dbać o interesy narodu - oświadczył wicepremier Aleksander Kasiniec na środowym spotkaniu z przedstawicielami wszystkich wyznań Białorusi. Główne zarzuty, jakie Kasiniec stawia księżom obcokrajowcom, to nieznajomość języka białoruskiego i rosyjskiego oraz nieznajomość mentalności Białorusinów. "Słowo Boże powinno rozbrzmiewać w języku ojczystym" - stwierdza Narodnaja Gazeta, organ prasowy białoruskiego parlamentu. Władze już rozpoczęły działania mające ograniczyć liczbę cudzoziemców wśród księży katolickich. W urzędzie pełnomocnika ds. religii i narodowości przygotowane są zmiany w rozporządzeniu regulującym zasady prowadzenia działalności religijnej przez obcokrajowców. Jakie? - Na razie nic nie jest przyjęte, więc nie ma czego komentować - ucina Aleksander Kalinau, kierownik działu religii z urzędu pełnomocnika ds. religii i narodowości. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, władze m.in. będą mogły bez podania przyczyn odmówić zezwolenia na działalność duszpasterską każdemu księdzu cudzoziemcowi. Nie trzeba będzie tłumaczyć przyczyn nieprzedłużenia zezwolenia. Mają być też wzmocnione pełnomocnictwa władzy w dziedzinie kontroli księży obcokrajowców. Kościół katolicki na razie nie komentuje ani wypowiedzi wicepremiera, ani przygotowanych zmian. - Rzecznik jest nieobecny, więc komentarza nie będzie - usłyszałem w biurze prasowym konferencji biskupów katolickich Białorusi. Polscy księża pracujący na Białorusi, z którymi rozmawiała Gazeta, nie mają wątpliwości, że nowe przepisy będą użyte do tworzenia im nowych przeszkód i zwiększenia wpływu władzy na Kościół. - Urzędnicy mówią wprost: Polskich księży wyrzucimy, a białoruskich przekabacimy na swoich - opowiada jeden z grodzieńskich duchownych, który prosił o niepodawanie nazwiska. Jego zdaniem wymóg znajomości białoruskiego lub rosyjskiego to pretekst do ingerencji w działalność Kościoła. W większości diecezji msze odprawia się po białorusku lub rosyjsku. Wyjątkiem jest diecezja grodzieńska, bo tu mieszkają Polacy i polski dominuje w społeczności katolickiej. Według różnych źródeł katolicy stanowią 12-20 proc. obywateli Białorusi. Pod względem liczby wiernych katolicyzm to drugie - po prawosławiu - wyznanie na Białorusi. O ile jednak hierarchia prawosławna jednoznacznie opowiada się po stronie Aleksandra Łukaszenki, o tyle to Kościół katolicki zdołał zachować niezależność. Na dodatek wśród liderów opozycji jest dużo katolików i unitów. W ubiegłym roku władze zmusiły siedmiu polskich księży i pięć zakonnic do opuszczenia diecezji grodzieńskiej. W ich obronie wierni zebrali kilkanaście tysięcy podpisów, a gdy ta akcja nie przyniosła efektu, w kilku miejscach doszło do protestu, np. w Łazdunach niedaleko granicy z Litwą kilkuset wiernych prowadziło kilkudniowy strajk głodowy. Władze pozostały nieugięte i wszyscy ci duchowni zostali wydaleni. Teraz jednak władzy bardzo zależy, by nie doszło do podobnych wydarzeń, i starają się prowadzić politykę kija i marchewki. Kilka dni temu Leonid Gulaka, pełnomocnik ds. religii i narodowości, oświadczył, że rząd będzie rozważał możliwość zawarcia konkordatu ze Stolicą Apostolską. Tego typu umowę Mińsk zawarł z Cerkwią. - Obietnica konkordatu może się stać elementem gry przetargowej pomiędzy hierarchią a władzą - powiedział Gazecie ksiądz - obywatel Polski, który od kilku lat pracuje na Białorusi. Według katolickiego filozofa Piotra Rudkouskiego władzy chodzi o przejęcia kontroli nad życiem religijnym. - Nie mamy nic przeciwko inicjatywom religijnym, jeżeli wszystko jest pod naszą kontrolą - taka jest logika władzy - powiedział Rudkouski w Radiu Swaboda.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.