Jest coś takiego u wielu ludzi, że oddaliby życie za posiadanie władzy, zwłaszcza najwyższej. Bardzo dawno temu ta walka na śmierć i życie o władzę obejmowała raczej tylko grupę osób. Dziś w tzw. demokracji walka owa, choć bezkrwawa, rozlała się szeroko na społeczeństwo - napisał w Naszym Dzienniku ks. Czesław Bartnik.
Precyzyjnie należy mówić, że Kościół jako instytucja i hierarchia jako taka nie angażuje się w życie instytucjonalne państwa, choć i to nie jest do końca prawdziwe, gdyż hierarchowie bardzo często, zwłaszcza u nas, ingerują w życie polityczne, czyniąc to mniej lub więcej delikatnie. W rezultacie sens zdania, że "Kościół nie ingeruje w politykę", byłby tylko taki, że prezbiterom i zakonom nie wolno ingerować w życie polityczne, lecz i to też nie jest do końca poprawne, gdyż polityki nie da się oddzielić od życia publicznego. Ostatecznie zatem trzeba chyba ustawić problem tak: Kościół w istocie swej głosi Ewangelię Bożą i niesie zbawienie nadprzyrodzone, lecz wtórnie duch Ewangelii rzutuje swe światło na sposób tęczy, która wiąże świat z Bogiem i na sposób konkluzji tworzy pewien horyzont, w którym osoba ludzka przekłada wartości zbawcze na aspekty doczesne, a wartości doczesne odnosi poprzez łaskę do wartości zbawczych, np. przez moralność na tym świecie światło Ewangelii rzutuje także na wszystkie dziedziny życia doczesnego. I zbawienie osiąga się poprzez życie doczesne, m.in. również poprzez życie polityczne, a nie w wyabstrahowaniu od życia doczesnego. 4. Polityka ateistyczna? Wydaje się, że bardziej logiczni niż teologowie są ateiści, zarówno właściwi, jak i ateiści publiczni, czyli ci, którzy prywatnie sobie wierzą, nawet gorąco, ale na forum publicznym myślą i działają jako ateiści, bo forum publiczne ma być niezależne od żadnej religii. Otóż ateiści mówią, żeby katolicy pozostali sobie katolikami prywatnie, a publicznie żeby byli jako ateiści, w polityce szczególnie, żeby żyli i działali według poglądów i zasad ateistycznych, bowiem religia jest "z innego świata" i ludzi dzieli. Toteż w polityce katolicy muszą zawiesić prawdy o Bogu, człowieku, świecie i o normach moralnych w świetle religijnym i w konsekwencji winni wszystkie partie, nawet przestępcze, traktować na równi z dobrymi. W polityce bowiem trzeba skończyć z podziałem na dobre i złe, a przyjąć zasadę "skuteczności". Tak głosi już także wielu polskich polityków, nie tylko osobiście ateistycznych, ale także z partii, które nie zwalczają religii. Jest to liberalna norma zachodnia. W każdym razie w ich tłumaczeniu reguła, że Kościół ma się nie wtrącać do polityki, ma oznaczać, że w polityce i w ogóle w życiu publicznym katolicy mają być "ateistami", bo tylko ateizm ma zapewniać ugodę, harmonię i tolerancję. I niestety, katolicy tzw. postępowi, jak katolewica, zgadzają się z nimi. 5. Zawiesić moralne oceny i normy? Dalszą konsekwencją zasady, że Kościół nie może się angażować w politykę, jest to, że musi się zawiesić wszelkie oceny i normy moralne, tak życia politycznego w ogóle, jak i partii. Tak powinni robić nie tylko duchowni, ale i katolicy świeccy. Liczy się tylko fakt i skuteczność materialna. Stąd np. SLD z p. Aleksandrem Kwaśniewskim na czele ocenia właściwie pozytywnie okres okupacji sowieckiej przez pryzmat kilku haseł socjalnych. Toteż żąda się, by nie tylko duchowni, ale i świeccy katolicy nie oceniali partii pod kątem ich moralności. Wszystkie partie moralnie i godnościowo są równe, ale z wyjątkiem tych działających z inspiracji religijnej, ewangelicznej. Jest to więc odwrócenie katolickiego widzenia partii. Jeszcze raz: wszystkie partie - poza katolickimi - są dobre, nawet bolszewicka, nie ma bowiem partii przestępczych, są tylko tak czy inaczej myślące o dobru wspólnym. Otóż według myśli katolickiej jest to bardzo poważny błąd. Partia zła - według nas - moralnie wniesie wielkie zło i zniszczy ducha ludzkiego oraz cały kraj. Dlatego katolicy nie mogą ani popierać na równi wszystkich partii, zarówno dobrych, jak i złych, ani nawet milczeć co do partii przestępczych, bo one zwiodą propagandą wielu niezorientowanych ludzi. Na dobrą sprawę złe partie państwo powinno rozwiązywać. Czy mogą więc duchowni i katolicy świeccy popierać tylko jedną partię? Mogą, jeśli tylko ona jest dobra moralnie, nie wolno popierać partii niemoralnych, np. odrzucających ochronę życia. Oczywiście, jeśli jest kilka partii dobrych, to jest już pełna swoboda i hierarchia nie może popierać tylko jednej spośród nich. Sama hierarchia nie może milczeć, kiedy jakaś zwyrodniała partia chce mordować nie tylko Kościół, ale i Polskę. W przeciwnym razie odpowie za to przed Bogiem i historią. Owszem, zdarza się, że i hierarchia, i niższy kler milczą, ale raczej tylko wtedy, gdy grozi zniszczenie Kościoła przez potworne państwo albo gdy Kościół jest poddany państwu, jak prawosławie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.