Jest coś takiego u wielu ludzi, że oddaliby życie za posiadanie władzy, zwłaszcza najwyższej. Bardzo dawno temu ta walka na śmierć i życie o władzę obejmowała raczej tylko grupę osób. Dziś w tzw. demokracji walka owa, choć bezkrwawa, rozlała się szeroko na społeczeństwo - napisał w Naszym Dzienniku ks. Czesław Bartnik.
1. Kształtowanie sumień. Zwolennicy wyłączenia Kościoła z jakiejś polityki w ogóle, także kościelnej, stawiają sprawę tak, że istotnie, Kościół nie może się mieszać do poglądów i działań polityków, natomiast ma prawo kształtować moralność życia politycznego, polityków i ich działań, czyli wpływ Kościoła odnosi się jedynie do aspektów etycznych. Oto w zdaniu tym kryje się wielki błąd. Jeśli Kościół nie może sugerować poglądów politycznych, to nie może również niczego określać w dziedzinie moralności. Może jedynie mówić sam do siebie, czyli do polityków katolickich lub do partii katolickich. Nie ma podstaw ani prawa określać moralności niekatolików. Dlaczego? a) bo normy etyczne są warunkowane przez poglądy i prawdy polityczne; Kościół nie ma prawa sugerować komukolwiek jakiejś moralności, jeśli ktoś nie wyznaje katolicyzmu, np. marksiście. Każdy polityk niekatolicki może mieć swoją wizję rzeczywistości i swój kodeks etyczny. b) Objawienie Chrystusowe odnosi się nie tylko do moralności, jak błędnie sądzą niektórzy, ale także do wizji Boga, człowieka, świata, celu ostatecznego, duszy nieśmiertelnej, stworzenia przez Boga rodziny i wszystkich innych społeczności naturalnych, istnienia świata wyższego, Królestwa Bożego itd., a w rezultacie obejmuje także pewne ogólne zasady teologii społeczno-politycznej. Człowiek przyjmujący objawienie inaczej widzi istotę osoby ludzkiej i społeczność. Normy etyczne katolickie wywodzą się dopiero z tych prawd dogmatycznych jako wtórne. Bez prawd dogmatycznych etyka wisi w próżni. Cały więc problem w tym, że trzeba dziś wypracować na sposób konkluzyjny teologię społeczno-polityczną, która by była podstawą do dialogu ze świecką wizją polityki i moralności. 2. O jaką "politykę" chodzi? Ogólnikowe powiedzenie, że Kościół nie ingeruje w politykę, również zawiera błąd logiczny w języku ogólnym, nie tylko kościelnym, tak zwane aequivocatio, czyli dwuznaczności. A mianowicie bierze się pod uwagę dwa różne znaczenia słowa "polityka": raz "polityka" to tylko walka o władzę i życie partyjne czy urzędnicze, drugi raz "polityka" to troska o społeczeństwo i państwo. Co zatem znaczy ostatecznie zdanie, że "Kościół nie angażuje się w politykę": czy nie angażuje się tylko w walkę o władzę państwową, w walki partyjne i w kształtowanie instytucji politycznych, czy też nie angażuje się także w troskę o społeczeństwo, o dobro wspólne, o życie ludzi, o kulturę, sprawiedliwość społeczną, o wychowanie dzieci i młodzieży, o ubogich, cierpiących, nieszczęśliwych, pokrzywdzonych, wykluczonych... Słowem, wtedy Kościół byłby absolutną abstrakcją i instytucją nikomu niepotrzebną. 3. Hierarchia czy Kościół? Największy błąd logiczny w zdaniu, że "Kościół nie ingeruje w politykę", zawiera się w dwuznaczności słowa "Kościół" albo raczej w przestarzałym pojęciu Kościoła. Termin "Kościół" pochodzi tu z ery przedsoborowej, a mianowicie Kościół to jedynie biskupi i reszta duchowieństwa, a nie mieszczą się w tym pojęciu świeccy. Tymczasem po Soborze Watykańskim II rozumiemy, że Kościół to wszyscy wierni, katolicy z hierarchią na czele. Jeśli więc dziś mówi się, że "Kościół nie ingeruje w politykę", to znaczy, że również świeccy katolicy nie mogą się mieszać do polityki i nie mogą kształtować życia politycznego. A zatem w kraju, w którym jest prawie sto procent katolików, którzy tworzą Kościół, politykę mieliby kształtować jedynie ludzie nienależący do Kościoła.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.