Jest coś takiego u wielu ludzi, że oddaliby życie za posiadanie władzy, zwłaszcza najwyższej. Bardzo dawno temu ta walka na śmierć i życie o władzę obejmowała raczej tylko grupę osób. Dziś w tzw. demokracji walka owa, choć bezkrwawa, rozlała się szeroko na społeczeństwo - napisał w Naszym Dzienniku ks. Czesław Bartnik.
Czy dzisiejsze wybory na najwyższe stanowiska i urzędy są bardziej kulturalne i pokojowe? Przyjrzyjmy się choć trochę naszym wyborom do parlamentu w roku 2007. Szał wyborczy Demokracja oferuje każdemu dojrzałemu człowiekowi jakiś udział w walce o władzę. Ale okazuje się, że niestety i demokracja szybko się degeneruje duchowo. Mamy więc i my kompletny upadek kultury wyborczej. Mamy taką wolną amerykankę w wyborach. Ugrupowania partyjne i ich obozy podjęły przede wszystkim bezpardonową walkę na języki: przeważnie bez dążenia do prawdy, często i bez logiki, bez etyki i bez sensu. Kandydaci wrzeszczą na siebie nawzajem, opluwają się, wyciągają haki jeden na drugiego na sposób amerykański. Wyzywają się od głupców, chorych psychicznie, złodziei, szubrawców, łajdaków, tępaków, ciemniaków, zacofańców, przestępców, zdrajców... Przepadły gdzieś tematy, treści i programy polityczne, nad którymi można by fachowo dyskutować. Rzeczy te zastępuje kompletna tandeta myśli. Polemiki międzypartyjne przypominają jako żywo pospolite kłótnie sąsiadek, które krzyczą: "Ty jesteś głupia". "To ty jesteś głupia, tak jak i twoja matka". Nie tak wyobrażałem sobie kiedyś załogę nawy państwowej. Występy przedwyborcze przypominają przede wszystkim "wieczór szulerów". Prawie każdy oszukuje, choć trochę, a każdy okazuje "twarz niby zacnego męża" (Dante; Boska komedia). U nas jest bardzo popularne oszukiwanie katolików. W czasie kampanii wyborczej nawet ateiści przedstawiają się niemal jak tercjarze, jak ministranci kościelni. Powiadają, że po Okrągłym Stole to nawet sam Bronisław Geremek w Łomżyńskiem czytał lekcję w czasie jakiegoś wielkiego odpustu na sumie. No, może przesadzam, iż wszyscy oszukują, bo niektóre wyższe SLD figury, jak Kwaśniewski, Olejniczak, Borowski dosyć wyraźnie grożą katolikom. W prywatnym życiu ci politycy wszystkich partii są ze sobą zbratani; mówią sobie na "ty", opowiadają kawały, piją kawę, dzielą się nawet opłatkiem, są "jak ludzie". Ale kiedy występują jako członkowie partii, to jakby diabeł w nich wstąpił. Tak, pokarał nas Pan Bóg takimi politykami - mówią często ludzie, którzy ich wybrali. Brakuje bardzo polityków z charakterem, jak Marek Jurek, ale właśnie taki musiał w tej sytuacji przegrać. Polityka nie dla katolika? W czasie kampanii wyborczej ożywa postulat, żeby "Kościół nie mieszał się do polityki". Wołają tak nawet niektórzy duchowni, niewykształceni w dziedzinie teologii społeczno-politycznej. Czasem również i wysocy dygnitarze kościelni dekretują, że "Kościół nie angażuje się w politykę, ma natomiast prawo kształtować sumienia polityków". Otóż zdanie to ma pewne aspekty słuszności, ale jest niedoprecyzowane i zawiera z punktu widzenia języka kościelnego poważne błędy logiczne. Spróbujmy poddać to analizie.