Pomagają tam gdzie jest najtrudniej: mniejszościom chrześcijańskim, wiernym
prześladowanym. Współfinansują budowę świątyń, zapleczy duszpasterskich.
Opłacają kształcenie księży i katechetów, a nawet pomoc motoryzacyjną. O misji
i dziele "Pomocy Kościołowi w Potrzebie" Radio Watykańskie rozmawiało z ks.
Waldemarem Cisło, dyrektorem Sekcji Polskiej oraz Mieczysławem Gilem,
członkiem rady Sekcji.
RV: Organizacja „Kirche in Not” jest znana w Polsce. Pomaga naszemu krajowi, i to już od 50 lat. Przypomnijmy jej początki. Założyciela – o. Werenfrieda van Straatena – nazywano „Ojcem Słoniną”. Dlaczego?
Ks. W. Cisło: Początki to rok 1947, kiedy Niemcy przesiedleni z różnych terenów, pozostawieni zostali bez opieki duszpasterskiej, a czasami także bez domów i żywności. O. Werenfried stanął przed misją, jak sam mówił na początku, nie do spełnienia. Chciał prosić tych, którzy jeszcze nie tak dawno byli okupowani, mordowani, o pomoc dla tych, którzy byli ich okupantami. Zaczął prosić Belgów, Holendrów o pomoc dla Niemców. Dlaczego był nazywany „Ojcem Słoniną”? Wtedy nie było lodówek, więc jedyną formą żywności, która mogła być dłużej przechowywana, była słonina. Stąd „słoninowy ojciec” – Speckpater, jak go nazwano bardzo szybko. Przyzwyczaił się do tego przydomku i nawet zachowało się jego sympatyczne zdjęcie z takim – jak on to nazywał – uśmiechniętym prosiaczkiem.
RV: Po żywności przyszedł czas na inną formę pomocy – w dziedzinie motoryzacji...
Ks. W. Cisło: Ta pomoc się rozwijała i dzieło przerosło bardzo szybko jego oczekiwania. Później byli tzw. księża z plecakami. Wyposażono księży w plecaki zawierające wszystko, co potrzebne do odprawienia Mszy świętej, a następnie w motocykle, żeby mogli z tym ruchomym zapleczem dojeżdżać w różne miejsca. Potem była duża akcja, polegająca na przerabianiu na kaplice autobusów, które jeździły z miejsca na miejsce, gdzie gromadzili się ludzie. Później ta akcja bardzo się rozszerzała i wykraczała już poza tereny Europy.
RV: Przy okazji obchodzonego w tym roku 60-lecia działalności sporządzane są różnego rodzaju statystyki. Wynika z nich, że macie 700 tys. dobroczyńców w 18 krajach, pomagacie w 145 krajach. Jest to skala bardzo rozległa. Chcąc podsumować obecnie prowadzoną działalność: jakie formy przybiera ona najczęściej?
Ks. W. Cisło: Jesteśmy stowarzyszeniem o charakterze duszpasterskim, stąd specyfika naszej pomocy. My mamy tę niewdzięczną rolę, że wchodzimy w te obszary, gdzie jest trudno, pomagamy tym Kościołom, gdzie jest najtrudniej ze względu na sytuację polityczną i ekonomiczną, gdzie chrześcijaństwo jest w mniejszości. Pomagamy w szeroko pojętym aspekcie pastoralnym, czyli: w odbudowie świątyń, budowie zapleczy pastoralnych, kształceniu księży i katechetów, świadczymy pomoc motoryzacyjną. Jest to zatem bardzo szerokie spektrum działalności. Pomagamy od 1957 r. Od spotkania w Rzymie kard. Wyszyńskiego z ojcem założycielem pomoc szła także do Polski, która była największym beneficjentem. Pomoc ta szła w różnych kierunkach. Kard. Wyszyński prosił o pomoc dla zakonów kontemplacyjnych i ona jest ciągle potrzebna. Staramy się być dzwonem, który był kiedyś w zakonach i, jak brakowało już wszystkiego, to siostry dzwoniły. Dzisiaj, w szumie świata, echo tego dzwonu nie zawsze jest słyszane. Staramy się w ich imieniu wołać o pomoc.
W Polsce mamy już 9 tys. osób, które regularnie otrzymują nasz biuletyn, oni są naszą rodziną przyjaciół. Przy okazji dziękuję za zaufanie, za wsparcie, które poprzez nasz kanał kierujemy do tych najbardziej potrzebujących, również w Polsce. Akcji pomocy było wiele, więcej o naszej historii można dowiedzieć się na stronie internetowej: www.pkwp.org.
RV: Wspomnijmy o ważniejszych akcjach, które obecnie prowadzicie. Jedną z nich jest akcja różańcowa - SOS dla Ziemi Świętej...
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»