Dzieci są bardzo wymagającym czytelnikiem. Trzeba dla nich pisać tak samo jak
dla dorosłych, tylko lepiej. Przekonana jest o tym redaktor naczelna „Małego
Gościa Niedzielnego". Ten rozchodzący się w nakładzie ok. 100 tys egzemplarzy
miesięcznik, kończy właśnie 80 lat. Z redaktor naczelną Gabrysią Szulik
rozmawiała Beata Zajączkowska (Radio Watykańskie)
RV: Podejmujecie bardzo ambitne tematy. Niektóre wydają się nawet za trudne by mówić o nich dzieciom. Numer październikowy wyszedł pod hasłem „Uratuj grzesznika”. Piszecie o ludobójstwie w Rwandzie i o piekle.
G. Szulik: Inspiracją było dla nas 90-lecie Objawień Fatimskich. To był punkt wyjścia. Kiedy pisaliśmy o tym pięć lat wcześniej podkreśliliśmy element znaczenia samej modlitwy różańcowej, teraz uwypuklamy drugi element: módlcie się za grzeszników. Pamiętam, że jak czytałam tekst objawień niesamowite wrażenie zrobił na mnie fragment, w którym Łucja opisuje piekło, które dzieci widziały. Zresztą sama Łucja odpowiada w jakiś sposób, na to pytanie o trudne tematy. Pisze, że „czasem dorośli zastanawiają się, po co mówić dzieciom o piekle. Przecież są na to małe”. Łucja stwierdza: „Bóg nie zawahał się, żeby nam, takim małym dzieciom, pokazać piekło”. Więc trzeba o tym mówić. Nie można mówić, że piekła nie ma. Trzeba wskazywać na miłosierdzie Boga, ale zarazem przypominać, że On szanuje wolę człowieka, ale tym, kto wybiera jaką drogą iść, jest każdy z nas. To właśnie chcieliśmy pokazać dzieciom. Nie chodzi nam o straszenie dzieci, ale o to, żeby były świadome, że Bóg daje nam możliwość wyboru, a to my decydujemy..
RV: „Mały Gość” bardzo często wydaje materiały duszpasterskie. W październiku zorganizowaliście nawet konkretną akcję „Remontuj szkołę w Rwandzie”.
G. Szulik: Ta akcja jest doskonałym uzupełnieniem tego, o czym mówiłam wcześniej. Zależało nam na tym by konkretnie zaangażować dzieci. Dlatego też, kiedy zwrócono się do nas z pytaniem czy chcemy się włączyć ugodziliśmy się natychmiast, stawiając tylko jeden warunek: żeby był konkretny cel i konkretna osoba, która będzie za to odpowiedzialna. No, i tak się stało. Okazało się, że w Rwandzie jest do wyremontowania szkoła, że pracuje tam ojciec Ryszard Kusy. Jest on marianinem od wielu lat pomagającym tamtejszym dzieciom. Zaproponowaliśmy akcję naszym dzieciom i okazało się, że był to strzał dziesiątkę! Dzieci bardzo ofiarnie zbierają grosiki i akcja nabiera coraz większego rozmachu.
RV: To jest takie fantastyczne zaangażowanie dzieci w solidarność, uwrażliwianie na to, że komuś może być gorzej i że trzeba mu pomóc...
G. Szulik: Jestem głęboko przekonana, że dzieci bardzo chętnie pomagają. Trzeba im tylko jasno powiedzieć, o co chodzi i potem się przed nimi „rozliczyć”. Dlatego też wyremontowaną przez polskie dzieci szkołę pokażemy w styczniowym lub lutowym numerze „Małego Gościa”. Nasi czytelnicy zawsze bardzo chętnie włączają się we wszystkie akcje, nigdy nie zawodzą. Tak było, kiedy np. pisaliśmy listy do misjonarzy na całym świecie. Podobnie jest i tym razem. Wierzę, że wyremontujemy nie tylko kilka klas, ale całą szkołę w Rwandzie.
RV: Polskie dzieci zbierają grosiki, dzieci z Rwandy modlą się codziennie za swych rówieśników w Polsce. Wspaniały łańcuch solidarności.
G. Szulik: Kiedy dostałam list w którym o. Kusy pisał, że rwandyjskie dzieci codziennie po szkole modlą się za swych polskich kolegów, byłam bardzo wzruszona. Myślę, że taka postawa jest spełnieniem wszystkiego.
RV: Dzieci piszą też o swoich motywacjach. Jeden z chłopców napisał, że chce nazbierać chociaż na kawałek ławki. Przecież możliwości dzieci nie są duże.