Pięciu opozycjonistów kubańskich zostało zatrzymanych wewnątrz katolickiego kościoła p.w. św. Teresy w Santiago - donosi Reuters. Funkcjonariusze policji ubrani po cywilnemu wtargnęli siłą do świątyni w chwili, gdy wierni czekali na rozpoczęcie Mszy św.
Tajniacy wyłamali drzwi, pobili kilku parafian i użyli gazu łzawiącego. W sumie w świątyni znajdowało się kilkudziesięciu dysydentów. Pięciu z nich skuto kajdankami i wyprowadzano. Opozycjoniści manifestowali wcześniej na ulicy w obronie zatrzymanego działacza. W kościele znaleźli schronienie. Zdarzenie, do którego doszło we wtorek wieczorem opisuje ks. Jose Conrado Rodriguez z miejscowej parafii, który w chwili incydentu przebierał się do nabożeństwa w zakrystii. "Usłyszałem krzyki. Myślałem, że to pożar. Powiedziałem policjantom, że zachowują się, jak barbarzyńcy" - powiedział. Obserwatorzy oceniają, że zajście może popsuć poprawiając się od pewnego czasu relacje między Kościołem katolickim a władzami komunistycznymi.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.