Uważam, że Radio Maryja jest ważną dziedziną misji redemptorystów w Polsce, której nie wolno zaprzepaścić - mówi KAI o. Ryszard Bożek, 44 letni redemptorysta, który 5 lutego objął urząd przełożonego Warszawskiej Prowincji Redemptorystów.
Jest też grupa ludzi, którzy współpracują w organizacji naszych misji i rekolekcji. Podczas nich dzielą się ze słuchaczami świadectwem swego życia i wiary. Przemawiają do małżonków przekazując doświadczenia własnej rodziny. Uważam, że jest to tendencja, która winna wzrastać, bardzo mi na tym zależy. KAI: Jaki zakres odpowiedzialności redemptoryści powierzają świeckim? - Celem naszym jest misja, rozumiana bardzo szeroko. W tak pojętej misji bardzo potrzebni są nam współpracownicy świeccy. Traktujemy ich jako równorzędnych partnerów. Oczywiście inna jest rola kapłana, który ma święcenia i sprawuje sakramenty. Ale nie oznacza to, że świeccy są katolikami niejako z „niższej półki”. Świeccy są powołani do apostolstwa na równi z kapłanami, tyle, że realizują je w inny sposób. Musimy uświadomić sobie, ze skończył się system komunistyczny i żyjemy w wolnym kraju. Musimy umieć z tej wolności korzystać. Trudno wyobrazić sobie ewangelizację w dzisiejszej Polsce bez udziału świeckich. Świeccy mają np. olbrzymie obszary w pracy ewangelizacyjnej poprzez media, w środowisku pracy i na innych polach. My, jako księża, bez świeckich nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Musimy w Polsce się tego uczyć. Inna istotna forma obecności redemptorystów, to działalność wydawnicza związana w kwartalnikiem i wydawnictwem „Homo Dei” Do tego dochodzi działalność związana z Radiem Maryja. To zresztą jest chyba najbardziej widoczne. KAI: A czy gdzie indziej na świecie działalność redemptorystów na polu mediów zajmuje tak istotne miejsce miejsce? - W Brazylii mamy świetnie prosperujący kanał telewizyjny. W Ameryce Południowej redemptoryści prowadzą kilka rozgłośni radiowych. Podobnie jest w USA i na Filipinach. W więc mamy niemałe doświadczenie w tej dziedzinie. KAI: Jak kształtują się powołania w Warszawskiej Prowincji Redemptorystów? - Na etapie formacji mamy obecnie ok. 60 braci z całej Polski, także z Ukrainy i ze Słowacji. W ostatnich latach powołania wykazują charakter stabilny, choć jest ich mniej niż w latach osiemdziesiątych. Na pierwszy rok do postulatu przychodzi corocznie około dziesięciu kandydatów. Mniej więcej 40 %. spośród nich zostaje później kapłanami. Święcimy od 5 do 7 kapłanów rocznie. KAI: Jesienią ubiegłego roku miała miejsce wizytacja polskiej prowincji ze strony przełożonego generalnego. Jak przebiegała i jakie są z niej wnioski? - Wizytacja taka obywa się regularnie co 5 - 6 lat. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Przyjeżdżają konsultorzy z zarządu generalnego. Jeżdżą po Polsce i krajach ościennych przez około 2 miesiące. Prezentują naszym braciom co się aktualnie dzieje na terenie całego zgromadzenia. Uważnie przyglądają się też, jak wygląda życie i praca zakonników w odwiedzanej prowincji. Jakie są tu osiągnięcia i problemy. Następnie swoje spostrzeżenia przekazują do Rzymu, gdzie mieści się Kuria Generalna Zgromadzenia. W najbliższych dniach powinniśmy otrzymać tzw. Reces, czyli list powizytacyjny, w którym znajdziemy ocenę życia naszej prowincji - na ile jesteśmy wierni naszemu charyzmatowi. Towarzyszyć temu będą konkretne wytyczne ze strony zarządu generalnego. List zawierać będzie też pewnie bardzo konkretne wskazówki, co powinniśmy zrobić w najbliższych latach. Po roku od wizytacji ojciec generał napisze list do prowincji z zapytaniem, na ile w ciągu tego roku udało się wprowadzić w życie te zalecenia. KAI: A zdaniem Ojca, jakie są najsilniejsze, a jakie najsłabsze punkty działalności redemptorystów w Polsce? - Z pewnością powinniśmy żyć jeszcze bardziej w duchu redemptorystowskim. Starać się jeszcze bardziej zwracać uwagę na ludzi opuszczonych czy ubogich, do których w sposób szczególny jesteśmy posłani. Nie chodzi tylko o ubóstwo materialne, ale przede wszystkim o ubóstwo duchowe. W dzisiejszym świecie bardzo ważne jest szukanie tych, którzy - powiedziałbym - zostali „skazani na opuszczenie” przez Kościół i jego struktury, bądź na skutek innych sytuacji życiowych. Kościół do tych ludzi musi wyjść ze swoją ofertą, gdyż oni sami nie przyjdą.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.