Choć kobietom, które poddają się zapłodnieniu in vitro, nie należy się taka sama ochrona jak kobietom w ciąży, ich zwolnienie z pracy może być przykładem dyskryminacji - orzekł Trybunał UE w Luksemburgu - pisze Życie Warszawy.
– Zwolnienie oparte na okoliczności, że pracownica znajduje się w zaawansowanym stadium zabiegu zapłodnienia in vitro, jest sprzeczne z zasadą równego traktowania kobiet i mężczyzn – uznał Trybunał, wypowiadając się w sprawie kelnerki z Salzburga. Sabine Mayr w 2005 r., po półtoramiesięcznej terapii hormonalnej, poddała się punkcji w celu pobrania komórek jajowych. Kiedy komórki były już zapłodnione nasieniem jej partnera, szef przez telefon powiedział jej, że ją zwalnia. Stało się tak, choć Mayr zapowiedziała, że na 13 marca zaplanowano transfer zapłodnionych komórek do jej macicy. Kelnerka zażądała odpowiedniej części rocznego wynagrodzenia, twierdząc, że od chwili, gdy dokonano zapłodnienia in vitro, korzysta z ochrony przed zwolnieniem przewidzianej dla kobiet ciężarnych. Trybunał UE sprzeciwił się takiemu rozumowaniu, ale wskazał, że pracownica, która poddała się zabiegowi in vitro, może powoływać się na ochronę przed dyskryminacją ze względu na płeć. Teraz do austriackiego sądu będzie należało stwierdzenie, czy zwolnienie kelnerki wynikało z tego, że poddała się ona zapłodnieniu in vitro. Jeśli tak, sąd powinien to uznać za dyskryminację i przywrócić ją do pracy lub zasądzić odszkodowanie od pracodawcy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.