Więcej wychowawców i mniej polityków

Brak komentarzy: 0

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 10.06.2008 17:40

- Rodzice, którzy mają niedostateczne umiejętności wychowawcze i małe zdolności perswazyjne, częściej sięgają po kary fizyczne - mówi Gazecie Wyborczej o wychowaniu przez klapsa ks. Andrzej Augustyński CM, szef stowarzyszenia U Siemachy, organizacji działającej na rzecz dzieci i młodzieży.

Katarzyna Wiśniewska: Zakaz bicia dzieci ma być wpisany do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie - zapowiedział premier Donald Tusk. To dobry pomysł? Ks. Andrzej Augustyński: Przyznam, że mam bardzo ograniczoną wiarę w znaczenie regulacji ustawowych w tej dziedzinie. Podobnie jak w innych kwestiach obyczajowych. Tutaj ustawy, jeśli są potrzebne, winny następować po działaniach edukacyjnych, a nie je wyprzedzać. Bez zmiany mentalności i obyczaju nie uda się wyjść z kryzysu. W Polsce, gdzie obowiązuje restrykcyjne prawo w stosunku do pijanych kierowców, średnio 2 tys. z nich jeździ po ulicach w każdy weekend na podwójnym gazie. Mamy też ustawowy zakaz spożywania napojów alkoholowych w miejscach publicznych i zakaz rozmów przez komórkę w czasie jazdy. Każdy z tych zakazów jest permanentnie łamany. Ponieważ bezduszne i powszechne łamanie zakazów demoralizuje, sytuacja zaczyna przypominać błędne koło. Państwo ma do spełnienia nie tylko zadania ustawodawcze. Każda ustawa musi być jeszcze wdrożona. Ustawodawca powinien więc przewidzieć, czy potrafi wyegzekwować normę prawną. Sędziowie, policjanci i kuratorzy nie zawsze skłonni są do podążania za intencjami ustawodawcy. W Polsce mamy do czynienia z nadmiarem prawa i niedowładem instytucjonalnym. Trzeba, aby politycy wyzbyli się magicznej wiary w to, że ustawami zmienia się rzeczywistość. Mówię tak, bo jestem wychowawcą, a nie politykiem, i większe znaczenie ma dla mnie premier Tusk publicznie deklarujący, że żałuje, iż wymierzał klapsy swojemu synowi, niż ewentualna ustawa. - Z sondażu, który podała ostatnio „Rzeczpospolita”, wynika, że Polacy popierają ustawowy zakaz bicia, ale klapsy uważają za normalne. Klapsa bronił też rzecznik praw obywatelskich. - Uważam, że w naszym codziennym życiu wciąż jest dużo przemocy. To poniekąd wynik historycznych zaszłości. Przez całe wieki byliśmy zarówno ofiarami, jak i sprawcami przemocy. To musiało pozostawić ślady w świadomości zbiorowej. Ale bezkrwawa rewolucja "Solidarności", ks. Popiełuszko ze swoim "zło dobrem zwyciężaj" i Jan Paweł II z "wyobraźnią miłosierdzia" wybawili nas od przemocowych schematów. Nie wierzę, aby wraz z rozwijającym się kultem JPII przetrwało przekonanie o przemocy jako "czymś normalnym". Polska rewolucja moralna pomimo różnych zawirowań zmierza w dobrym kierunku. Sam obserwuję, że rodzice, którzy mają niedostateczne umiejętności wychowawcze i małe zdolności perswazyjne, częściej sięgają po kary fizyczne. Wraz z rozwojem umiejętności wychowawczych klapsy zaczynają zanikać. Gdy poprawia się komunikacja werbalna, ręce mogą odpocząć. Ta świadomość wyznacza obszar naszej aktywności . - Co w ogóle sądzi ksiądz o karaniu dzieci przez bicie? Wielu uważa, że nie ma bardziej skutecznych metod, żeby wyegzekwować posłuszeństwo... - Pojęcie skuteczności w wychowaniu jest skomplikowane. Nie chodzi przecież o krótkoterminowe wyegzekwowanie normy. W rezultacie nie chodzi nawet o posłuszeństwo, które nie jest celem samym w sobie. Jeśli mamy wychować dojrzałych i odpowiedzialnych ludzi, musimy ich przekonać do naszej wizji świata i akceptowanego społecznie sposobu postępowania. Nie można więc zapomnieć, że jest to spotkanie dwóch wolności i w tej przestrzeni wszystko jest możliwe.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona