Reklama

Dynamiczna obecność

Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Quebecu może stać się antidotum na postępującą sekularyzację - uważa abp Piero Marini. Przewodniczący Papieskiego Komitetu ds. Międzynarodowych Kongresów Eucharystycznych mówi o historii kongresów, kulcie Eucharystii oraz swej wieloletniej posłudze papieskiego ceremoniarza.

Reklama

Działo się to również poprzez otwarcie i dostosowanie do różnorodnych kultur, z włączeniem niektórych elementów właściwych kulturze afrykańskiej, azjatyckiej czy amerykańskiej. Było to dla mnie wielkim ubogaceniem. Ta międzynarodowa perspektywa pozwoliła mi w praktyce dostrzec to, co leżało u początków reformy liturgicznej, tzn. troskę, aby liturgia była dla Kościołów lokalnych czymś własnym, w tym sensie, że sprawująca ją wspólnota musi uznawać ją za swoją, ale też, aby była to liturgia Kościoła powszechnego. Obecność papieża pełniącego posługę Piotrową sprawiała, że wszystkie te niewielkie wspólnoty afrykańskie czy azjatyckie czuły się częścią większej wspólnoty Kościoła katolickiego, powszechnego. - Będąc blisko Jana Pawła II miał Ekscelencja z pewnością okazję widzieć go w różnych sytuacjach, także nietypowych. Która z nich szczególnie zapisała się w pamięci Księdza Arcybiskupa? Abp. P. Marini: Mam wiele wspomnień bliskiego kontaktu z Janem Pawłem II. Pamiętam chwile radosne, jak ta, kiedy byliśmy na Filipinach w roku 1995, przy okazji Światowych Dni Młodzieży. W tym czasie przypadły moje urodziny. Podczas kolacji orszaku papieskiego zostało to zauważone. Zgasło światło, wniesiono tort z zapalonymi świecami. Wówczas chyba pierwszy raz w życiu gasiłem świeczki na torcie. Do śpiewu dołączył Ojciec Święty i wtedy wszyscy, wraz z nim, wznieśliśmy toast. Ten klimat świętowania przedłużył się na następny dzień. W zakrystii papież, choć wiedział, zapytał mnie ile to lat skończyłem. I wspominał: Ja, gdy miałem 53 lata, to byłem już arcybiskupem, a nawet kardynałem! I tak z dziesięć minut rozmawialiśmy w czasie, który papież na ogół przeznaczał na modlitwę, ale wtedy chciał ze mną porozmawiać. Dopiero potem rozpoczął przygotowanie do Mszy… To jedno ze wspomnień. Kolejne, którego nie mogę zapomnieć, związane jest z dniem, kiedy widziałem go po raz ostatni. Było to w piątek, 1 kwietnia 2005 roku. Poszedłem go odwiedzić. Nie mógł już mówić, ale patrzył na mnie. Stałem blisko niego, obok łóżka. Byłem zakłopotany, nie wiedziałem, co robić. Powiedziałem: Ojcze Święty, módl się za mnie, módl się za nas, módl się za Kościół. Po pewnym czasie papież, który miał ręce wyciągnięte na łóżku, podniósł dłoń opierając rękę na łokciu. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Zobaczył to lekarz, który właśnie nadszedł, i powiedział: Weź go za rękę. Zrobiłem to. I tak trwaliśmy. Nie wiem ile – minutę, trzy, może cztery minuty… Czasu nie pamiętam, bo w takich chwilach czas nie istnieje. To było pożegnanie ofiarowane mi przez papieża. Tego uścisku rąk, w milczeniu, nie mogę zapomnieć… - Piero Marini jakiego znamy z ekranów telewizyjnych to człowiek spokojny, opanowany, wszystko widzący, perfekcjonista. Czy to prawdziwy obraz osoby Księdza Arcybiskupa? Abp. P. Marini: Cóż, zależy co się rozumie pod pojęciem spokoju. Jeśli pogodę ducha, brak zdenerwowania podczas celebracji – to tak. Jedną z podstawowych cech ceremoniarza kierującego liturgią jest dawanie dobrego przykładu. Mówiliśmy o adoracji Eucharystii. Pierwszym, który daje przykład wiernym ma być celebrans. Właśnie dlatego my, księża, sprawujemy liturgię przed ludźmi, aby nas widziano. Mamy obowiązek w jakiś sposób uobecniać osobę Chrystusa, który się ofiaruje. Ceremoniarz, będąc osobą widoczną, winien zachować spokój i opanowanie, by pomagać ludziom wejść w inny wymiar. Ceremoniarz, który się denerwuje, który z pośpiechem przewraca strony, który daje jakieś znaki – z pewnością nie jest dobrym mistrzem ceremonii. W tym sensie więc wydaje mi się, że jestem człowiekiem spokojnym. Wewnątrz jednak nieraz brakowało tego spokoju, zwłaszcza kiedy widziałem, że niektóre sprawy nie działy się tak, jak zostały przygotowane. To jednak zawsze jest częścią normalnego życia. Perfekcjonista? Tak. Po części jest to mój defekt. Stale widzę coś, co nie idzie dobrze i trudno, by jakaś celebracja całkowicie mnie usatysfakcjonowała, bo zawsze coś ludzkiego ujdzie uwadze. Tu jednak wchodzimy w równowagę między tym, co ludzkie, a tym, co Boskie. Oczywiście, każda celebracja dąży do doskonałości liturgii niebiańskiej. Na ziemi jednak musimy akceptować również ograniczenia naszej upadłej, ludzkiej natury. - Po latach u boku Jana Pawła II przyszło Księdzu Arcybiskupowi podjąć odpowiedzialność za kongresy eucharystyczne. Ma Ekscelencja już jakieś konkretne pomysły czy plany? Abp. P. Marini: Nasz papieski komitet przygotowuje międzynarodowe kongresy eucharystyczne. Daje mi to radość dalszego zajmowania się Eucharystią. Mam nadzieję podjąć również sprawę krajowych kongresów eucharystycznych, gdyż po części to one stanowią perspektywę przyszłej pracy naszego komitetu. Chcielibyśmy wesprzeć rozwój krajowych kongresów eucharystycznych, nie tylko poprzez ich promowanie, ale przede wszystkim przez obecność i popieranie jakości celebracji. Nie poprzez tworzenie nowych norm, czy wydawanie rozporządzeń dla konferencji episkopatów, ale przez służbę biskupom, aby we współpracy z nimi sprawowanie Eucharystii było prawdziwym źródłem życia Kościoła. To właśnie od niej zależy życie i działalność Kościoła. Stwierdził to Sobór, my czasem o tym zapominamy, jednak – jak mówili pierwsi chrześcijanie – nie możemy żyć bez Eucharystii, gdyż to ona określa naszą tożsamość: sprawując ją ukazujemy, kim jesteśmy. Rozm. ks. Józef Polak SJ/ RV (Wywiad dla miesięcznika Posłaniec: www.poslaniec.net)

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
5°C Środa
rano
7°C Środa
dzień
8°C Środa
wieczór
5°C Czwartek
noc
wiecej »

Reklama