Dynamiczna obecność

Brak komentarzy: 0

Radio Watykańskie/a.

publikacja 15.06.2008 20:21

Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Quebecu może stać się antidotum na postępującą sekularyzację - uważa abp Piero Marini. Przewodniczący Papieskiego Komitetu ds. Międzynarodowych Kongresów Eucharystycznych mówi o historii kongresów, kulcie Eucharystii oraz swej wieloletniej posłudze papieskiego ceremoniarza.

Uważam, że w ekumenizmie poczyniliśmy postępy. Na początku modliliśmy się o nawrócenie innych, gdyż to inni winni się nawrócić. Obecnie zrozumieliśmy, że owszem, trzeba się modlić o nawrócenie innych, ale przede wszystkim należy się modlić o własne nawrócenie. To my mamy się nawrócić. Tylko wówczas, kiedy nasze serce zostanie oczyszczone i kiedy sami się nawrócimy, Pan da nam łaskę jedności, tego byśmy mogli sprawować Eucharystię razem. - Rytuały sprawowania Eucharystii dokładnie precyzują, jak powinna wyglądać celebracja tego sakramentu, pozostawiając kapłanowi pewien margines swobody interpretacyjnej. Ale ten margines dla wielu jest mały. Słyszy się o odstępstwach i nadużyciach w sposobie sprawowania liturgii, które tłumaczone bywają lepszym przekazem istoty Eucharystii, bliższym opisom z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Czy zdaniem Księdza Arcybiskupa liturgię powinno się jeszcze zrewidować? Abp. P. Marini: Reforma liturgii już była. Pamiętam słowa Jana Pawła II z listu apostolskiego Vigesimus quintus annus, gdzie stwierdził, że reformę liturgiczną możemy już uznać za zakończoną. A było to powiedziane dwadzieścia lat temu. Słowem: reforma się dokonała. Teraz jest czas na duszpasterstwo liturgiczne. Myślę, że te słowa są wciąż aktualne. Obrzędy zostały odnowione. Duch nowej liturgii wydał owoce poprzez powrót do Pisma Świętego, przez powrót do zasad celebracji z czasów Ojców Kościoła, jak to postulował Sobór. Teraz, po odnowieniu rytów, winniśmy pomyśleć o formacji. Zarówno o formacji duchowieństwa, formacji wiernych, a przede wszystkim o jakości naszych liturgii. Można powiedzieć, że liturgia posoborowa przyniosła nam wielkie otwarcie na dostosowanie. Mogą go dokonywać Konferencje Episkopatów, jak to wskazane jest w księgach liturgicznych. Może go także dokonywać celebrans poprzez wybór takiej czy innej formuły, takiego czy innego obrzędu, biorąc pod uwagę potrzeby wspólnoty. Powiedziałbym, że dzisiejszą liturgię cechuje równowaga między normami, tak aby sprawowana była zgodnie z pragnieniem Kościoła, a pewnym, powiedzmy osobistym udziałem, dostosowaniem do wspólnoty, poprzez dodanie czy to chwil ciszy, czy innych elementów właściwych wspólnocie. Zachowano w tym równowagę. Najważniejszą rzeczą jest formacja. Chciałbym tu dodać jeszcze jedno. Nie powinniśmy myśleć, że najpiękniejszą celebracją jest ta, w której wszystkie reguły zostają zachowane w sposób absolutny. Uszanowanie reguł samo z siebie nie gwarantuje piękna celebracji. Liturgię winno się sprawować sercem. Zależy ona od naszych uczuć, od wiary, z którą przyjmujemy Słowo Boże, od nawrócenia serca, które się w nas dokonuje, od naszego spotkania z Chrystusem. Również przemiana serca, oprócz tego, co zapisane jest w regułach, nadaje wartość sprawowanej celebracji. - Przez wiele lat, jako ceremoniarz Jana Pawła II i Benedykta XVI, był Ksiądz Arcybiskup odpowiedzialny za przygotowanie liturgicznej oprawy papieskich celebracji. Tak rozbudowana liturgia wymaga od mistrza ceremonii szczególnego uporządkowania, spokoju, koordynacji wielu bardzo drobnych spraw. Czym była dla Księdza Arcybiskupa ta posługa? Abp. P. Marini: Muszę powiedzieć, że było to dla mnie, może nie najważniejszą, ale z pewnością główną częścią życia. Za papieskie ceremonie odpowiadałem od roku 1987 do 2007, czyli dwadzieścia lat. Funkcję tę podjąłem w wieku 45 lat, obecnie mam 65 lat. Był to więc dla mnie kluczowy okres życia. Można powiedzieć, że otrzymałem Boży dar zajmowania się papieskimi ceremoniami, przepracowawszy dwadzieścia dwa lata w biurach Stolicy Apostolskiej zajmujących się reformą liturgiczną. Najpierw w Radzie ds. Liturgii, kiedy trwał jeszcze Sobór Watykański II, a później w Kongregacji Kultu Bożego miałem okazję z bliska towarzyszyć konkretnemu wdrażaniu reformy liturgicznej przy redagowaniu ksiąg. Później, wraz z Janem Pawłem II, mogłem zobaczyć kształt tej reformy w rzeczywistości. I to nie tylko podczas celebracji sprawowanych w Rzymie, ale i na całym świecie, gdyż Jan Paweł II sporo podróżował. Papież stał się najbardziej autorytatywnym przedstawicielem liturgii Soboru Watykańskiego II. W ten sposób, dzięki papieskiemu zaufaniu, mogłem zauważyć konkretne uwspółcześnienie liturgii praktycznie we wszystkich wspólnotach świata.