Światowe Dni Młodzieży w Sydney przechodzą do historii. W powszechnej tu opinii były udane. Głębokie treści katechetyczne, które Papież przekazał młodym, z pewnością mogą posłużyć do dalszej refleksji. Co młodzi tu przeżyli?
„Najbardziej niesamowite jest to, że wszyscy jednoczymy się w Chrystusie i nieważne jest, jakimi językami mówimy, jaki mamy kolor skóry. Wszyscy się radujemy i wszystko jest na chwałę Pana”. „Dla mnie niesamowite jest doświadczenie powszechności Kościoła i że wszyscy wierzą w tego samego Boga. Ten sam Bóg posyła nas do składania świadectwa”. „Moim zdaniem największą wartość ma świadectwo, które dajemy rodzinom, które niejednokrotnie wątpią, także tu w Sydney, gdzie ta „multikulti” telewizja i media dominują. Jednak da się być wesołym i dobrze się bawić, żyjąc według zasad”. „Będę wracała ze ŚDM ze wspaniałymi wspomnieniami, przemyśleniami. Myślę, że te wrażenia i to, co przeżyłam, zostanie w mojej pamięci i sercu na całe życie”. „Jestem z moją żoną Agnieszką i synem Franciszkiem, który kończy roczek. Przyjechał z nami, ponieważ byliśmy w Rzymie, Toronto, Kolonii i teraz jesteśmy w Sydney. Na pewno przeżyliśmy entuzjazm, radość, działanie Ducha Świętego, które jest bardzo delikatne, ale objawia się żywiołem i entuzjazmem obecnym w młodzieży. Są to misje dla całego świata, a Australia przeżywa to bardzo gorąco na miejscu”. Artur Stopyra: „Podzielę się swoim głębokim osobistym przeżyciem ŚDM. Ponieważ skończyłem studia muzyczne, więc głównie jestem zainteresowany tym, co dotyczy muzyki i koncertów. W pewnym momencie, chyba wiedziony Bożym tropem, trafiłem na koncert kobiet z Indonezji czy z jakiejś innej okolicznej wyspy. Miałem nadzieję, że moje przeżycie będzie pełne młodzieżowych akcentów, że będzie tłum śpiewających i klaszczących młodych ludzi. Natomiast okazało się, że wykonawcą był chórek kobiet, z których najmłodsza miała koło sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki. I przeżyłem zupełnie nietypowe spotkanie na ŚDM właściwie ze „staruszkami”, które śpiewały i chwaliły Boga takim bardzo już osłabłym głosem. To było bardzo oryginalne, ale dla mnie osobiście było wielkim przeżyciem Pana Boga poprzez to, że kobiety te z racji wieku są już blisko Boga, blisko nieba. W tym momencie przeżywanie młodości nie może się ograniczać do euforii, ochów, achów, okrzyków: Benedetto! Trzeba pójść w głębię i mieć świadomość końca pielgrzymki, którym jest starość i w konsekwencji życie wieczne z Panem Bogiem. Bardzo przemawiała do mnie sama osobowość Ojca Świętego, jego pokora, a także pełne spokoju spojrzenie skierowane na pielgrzymów. Mam poczucie, że to jest człowiek Boży, człowiek ducha, który nie musi dużo mówić, a dużo przeżywa w sobie i to z niego emanuje. Owocem mojego doświadczenia w Sydney jest utwierdzenie się w mocnym postanowieniu życia blisko Pana Boga. Koncert śpiewających staruszek, o którym wspomniałem, uświadomił mi, że pielgrzymka trwa cały czas i nie kończy się tylko na młodości. Jako nauczyciel pracujący z młodzieżą, wracam ze świadomością, że moją odpowiedzialnością powinno być niesienie Chrystusa młodzieży, że nie uczę tylko języka, ale także moim świadectwem życia i słowa przekazuję Chrystusa”.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.