„Kenia nie może sobie pozwolić, by wskutek nieodpowiedzialności utracić całe pokolenie" - czytamy w oświadczeniu kenijskich biskupów wydanym 23 lipca w związku rozruchami w szkołach.
Objęły one ponad 300 szkół średnich tego wschodnioafrykańskiego kraju, głównie państwowych, ale i prywatnych. Młodzież dokonała zniszczeń w budynkach szkolnych, nieraz wywołując przy tym pożary. Do podpalenia sypialni doszło nawet w niższym seminarium archidiecezji Nairobi. Biskupi zwracają uwagę, że akty przemocy popełnione przez uczniów są odbiciem nieodpowiedzialnych i nieliczących się z wartościami postaw w całym społeczeństwie. Ich wyrazem były niedawne starcia etniczne i napięcia polityczne. Kenijska młodzież bierze przykład z dorosłych, którzy dopuszczali się przemocy w styczniu i lutym, w okresie po wyborach. Wielu młodych wciągano wówczas w niszczycielskie działania i pochwalano za to. Również w samych szkołach sytuacja jest niezdrowa. Uczniowie są zestresowani egzaminami, mają mały kontakt z rodzicami, Nauczyciele są przeciążeni i podrywa się ich autorytet. W szkołach brak formacji moralnej, częsta jest narkomania i nadużywanie alkoholu. Celem polepszenia sytuacji episkopat Kenii proponuje, by zadbać zarówno o dyscyplinę, jak i o większy dialog. Tych, którzy dopuścili się aktów przemocy, należy sprawiedliwie ukarać i zawiesić w prawach uczniów na co najmniej rok, nie przyjmując ich do żadnych innych szkół, także prywatnych. Dopiero po upływie tego czasu będą mogli powrócić do tej samej szkoły, do której uczęszczali. Trzeba konsekwentnie zabronić używania w szkołach telefonów komórkowych, które wykorzystuje się nieraz do wzniecania rozruchów. Wszystkich uczniów należy traktować sprawiedliwie, nikogo nie wyróżniając. Kierownictwo szkół ma prowadzić z nimi regularne, cotygodniowe spotkania. Do ministerstwa edukacji biskupi zwracają się o ułatwianie szkolnego duszpasterstwa, przypominając, że każda szkoła winna mieć swego kapelana. Przestrzegają media przed szkodliwymi skutkami jednostronnego relacjonowania dokonanych w szkołach zniszczeń.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.