Aleksandria u schyłku starożytności. Ta hellenistyczna stolica Egiptu była miastem niezwykle bogatym, głównie dzięki wielkiemu portowi, z którego licznie wypływały statki ze zbożem, udające się do wielu prowincji basenu Morza Śródziemnego.
W roku 202 cesarz Septymiusz Sewer wydał bowiem dekret zakazujący zmiany wyznawanej religii. Dotyczyło to wszystkich kultów w całym Cesarstwie, jednak rozporządzenie szczególnie boleśnie dotknęło chrześcijan, gdyż w tym czasie Kościół w stolicy Egiptu rozwijał się dynamicznie i wielu chciało przyjąć chrzest w imię Jezusa. Zaczęło się krótkie, acz dotkliwie prześladowanie. Obok wielu katechumenów jego ofiarą paść mieli także niektórzy katechiści. Wtedy też Klemens musiał uciekać z Aleksandrii. Nie wiemy jednak, czy dlatego, że sam obawiał się męczeństwa, czy też postanowiła go ratować kościelna wspólnota: był przecież zbyt ważną postacią i cennym nauczycielem, jacy nieczęsto trafiają się Kościołowi. Podobno później schronił się w Cezarei Kapadockiej, a więc na półwyspie małoazjatyckim, na terenie dzisiejszej Turcji. Odtąd jednak słuch po nim zaginął, tak iż nie znamy jego późniejszych losów. Umarł prawdopodobnie około roku 215. Spuścizna literacka Klemensa Aleksandryjskiego jest imponująca. Najpierw wymienić należy mały traktacik teologiczny, znany pod łacińskim tytułem Quis dives salvetur, czyli: „jaki człowiek bogaty może być zbawiony”, albo też: „jaki bogacz może się zbawić”. W istocie jest to obszerna homilia, napisana po grecku, której autor komentuje pytanie postawione przez ewangelicznego młodzieńca. Na podstawie różnych fragmentów Pisma Klemens wyjaśnia, że bramy Królestwa niebieskiego nie są zamknięte dla ludzi bogatych, jeśli tylko potrafią czynić dobro z tego, co otrzymali od Stwórcy wszystkich rzeczy, zwłaszcza przez pomoc ubogim i potrzebującym. Z homilią tą wiąże się do dziś nierozwiązana zagadka, czy aby Klemens Aleksandryjski nie był kapłanem, a może nawet biskupem, skoro taki wybitny, elokwentny i w dodatku głoszący homilie. Późniejsze prawodawstwo kościelne ściśle zwiąże przepowiadanie z posługą osób konsekrowanych. Jednak jak było z tym w Aleksandrii w II wieku – nie wiemy. Nie zachowały sie prawie żadne informacje na temat tamtejszej struktury hierarchicznej i organizacji eklezjalnej. Nie znamy imion lokalnych biskupów. Nawet nie wiemy, czy w ogóle byli takowi. A jeśli byli, to w jaki sposób powoływano ich do posługi Kościołowi. Poznając bowiem odległe dzieje Kościoła, musimy pamiętać, że wiele w jego modus vivendi odbiegało od znanych nam nowożytnych wzorców. I błędem byłoby ekstrapolować nasze wyobrażenia na skąpe dane historyczne. Ponadto warto sobie uzmysłowić, że nawet w tym samym czasie poszczególne wspólnoty na terenie Cesarstwa Rzymskiego i poza jego granicami funkcjonowały według różnych wzorców i tradycji, zachowując jedność mimo różnorodności. Wyrazem tej więzi były na przykład listy, jakie biskupi poszczególnych Kościołów pisali do siebie, zajmując głos nie tylko w kwestiach doktrynalnych, ale także dyscyplinarnych. Nie istniała jednak jakaś centralna instytucja kierująca życiem odległych wspólnot. Zasięg poszczególnych diecezji, struktura zależności ich biskupów od metropolitów i patriarchów, to też elementy procesu, jaki miał się dopiero dokonać w nadchodzących stuleciach. Póki co, jesteśmy w Egipcie końca drugiego wieku, gdzie Klemens Aleksandryjski pisze traktaty, w których ukazuje życie chrześcijanina jako drogę filozofa, a naukę Zbawiciela – jako drogę poznania pełni prawdy. Tym jednak zajmować się będziemy w następnej audycji. W homilii Jaki człowiek bogaty może być zbawiony Klemens Aleksandryjski napisał: „Wszyscy wierni są godni czci, szacunku i imienia tego, które ich niby korona wieńczy. Są jednak już i wśród wybranych szczególnie wybrani; ci zwłaszcza, którzy najmniej zwracają na siebie uwagę. Oni to łódź swoją z odmętów świata wyciągają niejako na ląd stały w bezpiecznej przystani, nie chcąc uchodzić za świętych. A gdy ich ktoś tak nazwie, czują się zawstydzeni. W głębi swego serca skrywają tajemnice niewypowiedziane i sądzą, że nie godzi się, by świat oglądał ich szlachetność. Ich to nazywa Pismo święte światłością świata i solą ziemi. (...) Bądź do nich podobny, a dostąpisz zbawienia”. Rafał Zarzeczny SJ
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.