Co tym razem wyczytała w mediach katolickich etatowa "czytaczka" Gazety Wyborczej? I jakie z lektury wyciągnęła wnioski, aby sie podzielic nimi z czytelnikami?
Horror - tak księża i świeccy komentowali historię księdza z Janik, który poprosił lekarzy, żeby uśmiercili jego nowo narodzone dziecko. Jak mogło do tego dojść? I co to znaczy dla Kościoła? Kulisy sprawy i ciekawa próba portretu psychologicznego proboszcza w „Tygodniku Powszechnym” - relacjonuje stan swoich lektur Katarzyna Wiśniewska. - „Wytykano go za wygląd, język, nieporadność w kontaktach. I za teksty rodem z pornograficznych dowcipów. (...) Wyłania się z tych historii człowiek nieposkładany życiowo, dobroduszny i arogancki, autor pięknych kazań i jednocześnie dziwak w sutannie, niedojrzały do zadania, jakie przyszło mu wypełniać”, czytam w reportażu Michała Kuźmińskiego i Michała Olszewskiego. Dalej czytamy: Warto się zastanowić: czy części winy za tę niedojrzałość nie ponoszą seminaria duchowne? W tę stronę idzie chyba ks. Artur Stopka w komentarzu w portalu Wiara.pl: „Czy tylko ten duchowny jest winien narastającemu złu, czy ktoś jeszcze? Nie da się przed tym pytaniem uciec. Jeżeli sami nie postawimy go sobie w Kościele, i tak padnie. W Kościele nie ma miejsca na pobłażliwość, niezależnie od tego, kto grzech popełnia. (...) Ale z grzechu trzeba też wyciągać wnioski. Formacyjne” Zupełnie inne wnioski wyciąga felietonista „Gościa Niedzielnego” Franciszek Kucharczak. Kpiąc z wplatania w sprawę ks. Wieńczysława wątku celibatu, proponuje środowisku kapłanów i przyszłych księży dokręcić śrubę: „Halo! Katolicy! To taka jest wasza odpowiedź na grzech? Tu nie zniesienia celibatu trzeba. Trzeba zgiętych kolan, oderwania od bogactw, postu o chlebie i wodzie”. Z dalszego ciągu przeglądu prasy wynika, że publicystka GW nie do końca zrozumiała, kto jest adresatem apelu Kucharczaka: Co, gdy taki ksiądz na klęczkach nie wytrzyma? Zdrajca lub mięczak, stwierdziłby pewnie Kucharczak. Pod prąd takim uproszczeniom idzie „Przewodnik katolicki”, który kwestii celibatu przygląda się z zupełnie innej perspektywy. S. Dorota, zakonnica z 18-letnim stażem, w poruszającym tekście o odejściach księży i sióstr zakonnych: „Bardzo mylimy się, myśląc, że ktoś po przekroczeniu furty zakonnej czy murów seminarium jest już siostrą bądź kapłanem. Droga do tego celu jest długa, a naszym obowiązkiem jest wspierać te osoby, a nie osaczać w przekonaniu, że »stamtąd « nie ma powrotu (...)”. Według zakonnicy za odejściami może stać nie tylko słaba wola czy pokusy. Także wspólnoty, „z których wiało chłodem i obojętnością”. Pyta: „Czy zatem warto wytykać palcami, skoro tylu rzeczy nie wiemy?”. W sprawie księdza z Janik to jeszcze jeden punkt do refleksji. Bo - może - gdyby odejścia z kapłaństwa nie były, tak jak dziś, piętnowane przez opinię publiczną i Kościół, do takich tragedii by nie dochodziło.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.