Księża marianie oficjalnie zainaugurowali 8 września misję na filipińskiej
wyspie Mindanao. W niewielkiej miejscowości El Salvador, na północy kraju,
zbudują sanktuarium Miłosierdzia Bożego.
- 8 września to dzień oficjalnej inauguracji Waszej placówki i misji na Mindanao. A kiedy pojechali tam pierwsi marianie? Jak wygląda ich codzienna praca na tamtejszej placówce?
J. M. Rokosz MIC: Pierwsi marianie przyjechali do Manili 6 czerwca tego roku. Po pierwszym okresie adaptacji w stolicy Filipin i załatwiania formalności związanych z pobytem udali się na miejsce, gdzie mieliśmy założyć naszą misję. Jeden z marianów został w Manili, gdzie pracuje w innym sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które w przyszłości ma być zaczątkiem centrum formacji Miłosierdzia Bożego dla Azji i Oceanii. Dwa tygodnie po przylocie do Manili dwóch współbraci, ks. Jan Migacz i ks. Walerian Poźniak, udało się na Mindanao.
- Jak wygląda sama placówka?
J. M. Rokosz MIC: Oprócz figury Pana Jezusa na tym miejscu jest tylko bardzo prowizoryczna kaplica zbudowana z bambusów, a także maleńki, dość prymitywny domek, także bambusowy, gdzie zamieszkali pierwsi marianie. Jeśli chodzi o nasze plany, to w pierwszej kolejności chcemy wybudować kościół sanktuaryjny oraz sale konferencyjne, potem dom zakonny i dom pielgrzyma. W dalszej kolejności powstanie zaplecze dla sanktuarium. Zadania te podejmowane są wspólnie ze wspomnianą grupą świeckich, którzy już teraz z błogosławieństwem biskupa zainicjowali to sanktuarium.
- Kim są ludzie, z którymi będziecie współpracować i którym będziecie posługiwać na Mindanao, na północy wyspy?
J. M. Rokosz MIC: Ludność tamtejsza jest bardzo zróżnicowana, ale zdecydowana większość to ludzie prości, dość ubodzy, bardzo pobożni, ale oczekujący pogłębienia swojej duchowości.
- Czy są to chrześcijanie, czy muzułmanie?
J. M. Rokosz MIC: Dwie trzecie mieszkańców stanowią chrześcijanie, jedna trzecia – to muzułmanie. Wyznawcy islamu zlokalizowani są raczej w południowej części wyspy. Spośród nich pewną grupę stanowią fundamentaliści, którzy prowokują te zamieszki.
- Czy w miejscu, gdzie są marianie, dochodzi do jakichś starć?
J. M. Rokosz MIC: Kilkanaście dni temu nasi współbracia poinformowali mnie, że 50 km od miejsca, gdzie mieszkają, doszło do starć między rebeliantami a lokalną ludnością. Wszyscy są przekonani, że było to sporadyczne zajście i mają nadzieję, że północna część wyspy nie zostanie objęta otwartym konfliktem ani wojną domową.
- Jedną z nocy misjonarze wraz z tamtejszą ludnością poświęcili na modlitwę o pokój na Mindanao. A jak przyjęli ich miejscowi ludzie?
J. M. Rokosz MIC: Przede wszystkim bardzo wiele osób jest zaskoczonych tym, że w tej dość trudnej sytuacji wyspy biali, bo tak nazywa się tam w tej chwili Europejczyków, zdecydowali się otworzyć swoje misje. Zostaliśmy przyjęci z ogromną życzliwością i z naszą obecnością tamtejsi mieszkańcy wiążą wielkie nadzieje. My, marianie, zwłaszcza pierwsi misjonarze, którzy tam się udali, a którzy są Polakami, bardzo mocno identyfikujemy się ze źródłem duchowości Miłosierdzia Bożego, z Łagiewnikami, z Janem Pawłem II, który był wielkim apostołem Miłosierdzia Bożego. A zatem te więzi i nadzieje także z tego powodu są bardzo duże.