Politycy z krajów zachodnich powinni wywrzeć presję na bośniackich polityków, by katoliccy uchodźcy po dawnej wojnie, w większości Chorwaci, mogli wrócić do swoich domów. Tak uważa bp Franjo Komarica z Banja Luki.
Przewodniczący episkopatu Bośni i Hercegowiny wezwał też polityków, by były respektowane wszystkie podstawowe prawa obywatelskie tych ludzi.
„Chorwaccy katolicy muszą w końcu być traktowani tak samo jak dwie pozostałe grupy etniczno-religijne: serbscy prawosławni oraz muzułmanie. Należy im pozwolić na powrót z zagranicy i stworzyć warunki do odbudowania życia w ich rodzinnych miastach” – powiedział bośniacki hierarcha. Według niego państwo zostało sztucznie i niesprawiedliwie podzielone przez układ w Dayton z 1995 r. i od tego czasu zatapia się w społecznym i politycznym chaosie.
„Jako jedyną perspektywę widzi się kontrolę tego chaosu przez Unię Europejską i USA. Ale powojenna praktyka pokazuje, że życie nie może w ten sposób funkcjonować – podkreślił bp Komarica. – To zdrada europejskich wartości i fundamentów, nieprzestrzeganie porozumień międzynarodowych i hańba zarówno dla miejscowych, jak i dla zagranicznych polityków, którzy są odpowiedzialni za Bośnię i Hercegowinę”.
Przewodniczący episkopatu tego kraju podkreślił, że chorwaccy katolicy nie otrzymali żadnego wsparcia finansowego udzielonego przez wspólnotę międzynarodową dla uchodźców wojennych. Według jego oceny ok. 4 tys. rodzin pragnie powrotu do kraju. Przed wojną, która miała miejsce w latach 1992-1995, na terenie dzisiejszej Bośni i Hercegowiny żyło 835 tys. katolików. Dziś pozostało ich jedynie ok. 400 tys.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.