Wojciech Jaruzelski wypowiedział wojnę szczególnie dzieciom działaczy „Solidarności”. Komuniści rozdzielili je od internowanych rodziców, grali lękiem o najbliższych, wymuszając na nich współpracę.
W środku nocy zbudził nas stukot w drzwi i okna. Do mieszkania weszło kilku panów i kazało mamie iść z nimi – wspomina Magdalena Rygał. W 1981 r. miała 10 lat. Jej mama, Anna Rakocz, wtedy Reterska, była główną księgową zarządu regionu częstochowskiej „Solidarności”. Na listę osób przeznaczonych do internowania trafiła prawdopodobnie dlatego, że w listopadzie 1980 r. brała udział w strajku, który doprowadził do rezygnacji ze stanowiska ówczesne władze wojewódzkie i miejskie Częstochowy. 12 grudnia 1981 r. pilnowała siedziby „S” na zmianę z koleżanką; przyjechała do domu, by umyć się i odpocząć. – Gdy mnie zgarniali, miałam wałki na mokrej głowie. W obozie internowanych byłam jedyną szczęśliwą, która miała wałki – śmieje się Anna Rakocz. Jednak wtedy nie było jej do śmiechu. Samotnie wychowywała dwie córki – 10-letnią Magdalenę i 5-letnią Dorotę. Mieszkała z rodzicami. Chwila zatrzymania była przerażająca. – Jeśli nie pójdzie pani z nami po dobroci, zabierzemy panią siłą – mówili esbecy. Mała Magda krzyczała, by zostawić jej mamę w spokoju, Dorotka z nerwów zwymiotowała. Anna Rakocz zdecydowała się nie bronić, wyszła z esbekami, by nie narażać córek i rodziców na dodatkowy stres. Mama rzuciła jej jeszcze przez okno kożuch, by było jej choć trochę cieplej: był kilkunastostopniowy mróz, a ona miała na sobie tylko koszulę nocną. – O spaniu tej nocy nie było już mowy – mówi Magdalena Rygał. Później też nie było lepiej: milicja i służba bezpieczeństwa nie informowały, gdzie przetrzymują jej mamę, dopiero w Wigilię rodzina uzyskała pewność, że razem z innymi internowanymi znajduje się w więzieniu dla kobiet w Lublińcu. Wtedy też babci dziewczynek udało się przekazać jej paczkę świąteczną. Był w niej opłatek, biały chleb i kawałek szynki, które uwięzione podzieliły i rozniosły wszystkim internowanym. Ale w paczce było coś jeszcze: listy od córek, pisane ręką Madzi, z rysunkami Dorotki. – Pisałyśmy mamie: nie daj się, jesteśmy z tobą, wszystko u nas w porządku, choć chorowałam wtedy na zapalenie płuc – wspomina Magdalena Rygał. Dorota Reterska pamięta, jak rysowały mamie laurki, wyklejały je z suszonych kwiatów. – Mama nam w więzieniu zrobiła sweterki z napisem „Victoria” – opowiada. – Wcześniej ustaliłyśmy, że strażnicy nie zobaczą naszych łez. Ale wtedy koleżanki pozwoliły mi, żebym sobie popłakała – opowiada Anna Rakocz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.