Mniej wiernych w kościołach, mniej przyjmuje księdza po kolędzie - dane z Tarnowa i Szczecina Spada liczba Polaków systematycznie praktykujących - pisze Dziennik Polski, dodając, że dotyczy to nawet diecezji tarnowskiej, która - pod tym względem - od lat znajduje się na pierwszym miejscu w kraju.
W 2008 r. na niedzielne msze św. przychodziło średnio 67 proc. wiernych – o 5 proc. mniej niż w 2007 r. W diecezji tarnowskiej - rekordowa frekwencja na niedzielnych nabożeństwach jest w Ujanowicach na Sądecczyźnie. Wysoka, bo 80-proc. frekwencja jest także w Ropie i Limanowej. Ujanowice, a także Stary Sącz i Dąbrowa Tarnowska są na czele pod względem liczby wiernych (30 proc.) przystępujących do komunii św. W Tarnowie do kościoła w niedzielę chodzi ponad 60 proc. wiernych. Według ks. Wiesława Piotrowskiego, dyrektora Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego tarnowskiej kurii, wskaźniki te będą prawdopodobnie najwyższe w Polsce. W archidiecezji krakowskiej akcja liczenia wiernych nie została jeszcze zakończona. Ks. dr Czesław Sandecki, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego, sądzi, że wyniki będą znane do końca stycznia. Liczenie wiernych odbywa się od 1980 r. we wszystkich kościołach w Polsce w uroczystość Chrystusa Króla przypadającą na koniec listopada. Osobno liczeni są mężczyźni, osobno kobiety, a także wierni, którzy przystępują do komunii św. Według danych z ubiegłego roku w niedzielnej mszy św. uczestniczyło średnio około 43 proc. wierzących Polaków, 15 proc. przyjmowało komunię św. Prawdopodobnie również tym razem potwierdzi się tendencja, że południe i wschód Polski są bardziej pobożne niż reszta kraju - pisze Grażyna Starzak. Tymczasem z szczecińskim wydaniu Gazety Wyborczej czytamy: Połowa szczecinian nie przyjmuje księdza po kolędzie. Księża tłumaczą: ludzi nie ma w domach, bo pracują, wyprowadzili się, wynajęli mieszkanie. - Tragicznego trendu nie widzę, ciągle jeszcze więcej osób zaprasza do siebie księdza, niż chodzi na mszę - uspokaja rzecznik kurii szczecińsko-kamieńskiej ks. Sławomir Zyga. "Coroczny czas wizyt duszpasterskich w parafiach powoli dobiega końca. Oficjalnych, "kolędowych" statystyk nikt nie prowadzi, przynajmniej na poziomie miasta, diecezji czy kraju. Tylko niektóre parafie, kiedy kończą wizytowanie domów wiernych, liczą, ilu z nich przyjęło księdza po kolędzie" - pisze Marcin Górka. - Z informacji od księży, które do nas dochodzą, wynika, że mniej więcej połowa parafian w Szczecinie zaprasza do siebie księdza - mówi ks. dr Sławomir Zyga z wydziału duszpasterskiego szczecińskiej kurii. - Oczywiście bywa też lepiej, bo są parafie, gdzie księdza przyjmuje nawet trzy czwarte mieszkańców. Praktyka w szczecińskich parafiach jest z reguły taka, że dzień wcześniej ministranci pukają do domów i pytają, czy nazajutrz przyjmuje się tam księdza. Odnotowują to potem w zeszytach. W parafii u ojców dominikanów ministranci zostawiają w drzwiach karteczki z zapowiedzią wizyty księdza. Oprócz tego harmonogram kolędy podawany jest w czasie ogłoszeń parafialnych na mszach niedzielnych, a niektóre parafie umieszczają go także na swoich stronach internetowych. Ks. Tomasz Kancelarczyk odwiedza mieszkania swoich parafian na os. Zawadzkiego. - Wczoraj na sto mieszkań, które miałem w grafiku kolędy, byłem w trzydziestu - mówi. - Ale nie znaczy to, że reszta odmówiła wizyty księdza. Ludzi często nie ma po prostu w domu. I to pomimo wcześniejszej wizyty ministrantów. Parafianie mają potem szansę przyjąć księdza, kiedy oficjalny termin kolędy się już kończy. W biurze parafialnym można poprosić o wizytę w dodatkowym terminie. Ten problem nieobecności parafian w domach zauważa także kuria. - Kiedyś ludzie kończyli pracę o godz. 15 i można było ich po południu zastać w domach. Teraz wracają różnie, 17, 18, 19 godzina... I to jest zadanie proboszczów, by tak dostosować program kolędy, żeby jak najwięcej ludzi było w domach - mówi ks. Zyga, który sam "kolędował" w tym roku w parafii św. Stanisława Kostki. - Kuria "centralnie" tych spraw nie rozwiązuje, proboszczowie są w tym zakresie bardzo samodzielni. - Odpowiedź, dlaczego jest tak a nie inaczej, nie jest taka prosta, jakbyśmy chcieli: że ludzie "nie lubią" księży albo społeczeństwo tak się laicyzuje - uważa o. Mirosław Ostrowski (wczoraj dominikanie skończyli kolędę, szacują, że ponad połowa wiernych przyjęła księdza). - Ci, którzy sprzeciwiają się Kościołowi, paradoksalnie często nas przyjmują, bo chcą powiedzieć, jakie mają zastrzeżenia. Wielu ludzi wynajmuje studentom mieszkania, a tych często nie ma w domu. Trzeba pomyśleć, szczególnie w szczecińskich "sypialniach", jak zorganizować kolędę, by ludzie mieli szansę księdza przyjąć. Może rozpoczynanie wizyty przed godz. 16 kompletnie mija się już dzisiaj z celem? - Ludzie rzeczywiście są w tym czasie często w pracy, wyjeżdżają, ale nie widzę szansy, na jakieś gruntowne przeorganizowanie kolędy - uważa dziekan z Dąbia ks. Kazimierz Piasecki (prowadzi statystyki, z których wynika, że księdza przyjmuje u niego ok. 60 proc. parafian). - Jeśli zapukamy do domu o godz. 21, ludzie powiedzą, że to za późno. Każdy ma szansę przyjąć księdza, bo ministranci dwukrotnie informują wcześniej domowników, w przeddzień i dzień kolędy, jest też termin dodatkowy, u nas w najbliższą sobotę. Czy mieszkańcy naszego województwa ulegają szybkiemu zeświecczeniu? - pyta dziennikarz. - Tragicznego trendu nie ma, i tak więcej ludzi zaprasza do siebie księdza, niż chodzi na mszę - uspokaja ks. Sławomir Zyga. Do artykułu załączona jest notka "Mało wierna diecezja". Czytamy w niej: "Archidiecezja szczecińsko-kamieńska jest jedną z najmniej pobożnych w kraju. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w Polsce nie zajmuje się kolędowaniem, ale bada, ilu ludzi uczestniczy w niedzielnej mszy albo przyjmuje komunię. Od 10 lat nasza diecezja jest na szarym końcu (tuż przed łódzką). W 1985 roku dominicantes (czyli uczestniczący w niedzielnej mszy) stanowili 43 proc. ogólnej liczby wiernych. W 2000 r. ten odsetek wynosił niewiele ponad 30 proc. Ostatnie badania, z 2007 r. wskazują, że na mszę w niedzielę uczęszcza 29,3 proc. wiernych w archidiecezji (średnia krajowa to 44,2 proc.)".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.