Reklama

Miłosierdzie w krainie biedy i czarów - rozmowa z ks. Bogusławem Gilem, misjonarzem w Kamerunie

Pierwsze w Kamerunie sanktuarium Bożego Miłosierdzia powstało w 2002 r. Leży ono w afrykańskim buszu. Kierujący sanktuarium i parafią misjonarze ze Zgromadzenia Księży Marianów przybyli do Atoku na zaproszenie miejscowego ordynariusza bp. Jana Ozgi. Był wśród nich ks. Bogusław Gil.

Reklama

- Co dla Księdza jest takim kameruńskim obliczem Bożego Miłosierdzia? Bogusław Gil MIC: Na terenie naszej parafii kult Bożego Miłosierdzia wiązał się zawsze w dużej mierze z przebaczeniem w dziedzinie czystości. Dużym problemem jest rozwiązłość seksualna, której ludzie są ofiarami. Nie widziałbym źródła tego problemu w tym, że ludzkie serce jest zepsute, złe, choć czasami chciałoby się tak powiedzieć. To nie jest tak. Młodzież, którą poznałem, była głównie ofiarą rozwiązłości. Ta ostatnia w jakiś sposób pojawiła się tam poprzez grzech, słabość człowieka i zniszczyła w dużej mierze młode, nowe społeczeństwo Kamerunu, młody, rodzący się Kościół szczególnie na terenie diecezji Doumé-Abong’Mbang. Kiedy głosiliśmy katechezy związane z kultem Bożego Miłosierdzia, mówiliśmy o przebaczeniu, o Bogu, który nie karze, ale przebacza, a Jego przebaczenie daje siłę do zmiany postępowania i sposobu myślenia, to rzeczywiście miałem wrażenie, że dla tych ludzi to jest bardzo ważne, nie czuli się nigdy potępieni w grzechu. Rzeczywistość jest taka, że na Mszy niedzielnej, w której uczestniczyłoby 300-400 osób, zaledwie 10-20 może przystąpić do Komunii św. z powodu nieuregulowanej sytuacji małżeńskiej. Ofiarami tych różnych sytuacji są szczególnie kobiety, będące kolejnymi żonami jednego mężczyzny, nie mające z nim ślubu kościelnego. I nawet, jeśli są ochrzczone, w życiu są dobrymi ludźmi, to mając taką nieuregulowaną sytuację nie mogą przystępować do sakramentów. A ci ludzie mają pragnienie przystępowania do Komunii św. Oni potrzebują Miłosierdzia, zrozumienia, zaakceptowania, bycia nie odrzuconymi, ale przyjętymi. To też był jeden z ważniejszych wymiarów krzewienia kultu Bożego Miłosierdzia. Zawsze staraliśmy się głosić Boga, który człowieka przyjmuje. Jakikolwiek by ten człowiek był, w jakiejkolwiek trudnej sytuacji by się znajdował, Bóg go nie potępia, ale akceptuje. Siła Jego Miłości sprawia, że człowiek się przemienia, że potrafi odmienić swoje życie, co wcześniej po ludzku wydaje się niemożliwe. Reasumując, kameruński wydźwięk w przeżywaniu Bożego Miłosierdzia powiązany jest w dużej mierze z szóstym przykazaniem Dekalogu, które rzeczywiście jest dość problematyczne w Kamerunie. Bóg miłosierny przyjmuje również człowieka pogrążonego w nieczystości i objawia mu swoją Miłość tak, aby go oczyścić. Miałem konkretne dowody, że to działa. Są ludzie, którzy rzeczywiście dzięki Bożemu Miłosierdziu zmieniają swoje życie. Nawet po wielu latach lekceważenia spraw związanych z małżeństwem i rodziną wstępowali później w normalne związki małżeńskie, starali się uporządkować swoje życie. - Czy było jakieś wydarzenie szczególnie ważne w głoszeniu Kameruńczykom Bożego Miłosierdzia? Bogusław Gil MIC: Jedną z ważniejszych rzeczy, jaką usłyszałem, pracując w Kamerunie, było to, jak po naszym przybyciu 26 stycznia 2002 r. ktoś powiedział, że dużo się zmieniło w Atoku (chociaż wtedy jeszcze nic się nie zmieniło), bo przyszli księża i uciekli czarownicy. Ludzie byli przekonani, że wioska oraz teren naszej parafii był w rękach czarowników. Natomiast konkretne przyjście Kościoła w osobie ludzi wierzących, a takimi – mam nadzieję – są misjonarze, zmieniło hierarchię ważności na terenie misji. Pierwszym znakiem Bożego Miłosierdzia dla ludzi w Atoku było odbudowanie misji, obecność misjonarzy przy nich, podtrzymywanie na duchu, bycie punktem odniesienia. Czary, czarownicy, lęk związany z rytami przestały być dla ludzi najważniejszym odniesieniem. One zawsze gdzieś tam pozostają, człowiek nie jest w stanie zmienić się w ciągu dnia, roku czy nawet kilku lat, ale to wszystko przestało być najważniejsze. Okazało się, że jest jeszcze inna bardzo ważna rzecz, którą muszą uwzględniać w swoim codziennym życiu. To jest właśnie obecność Kościoła i od tego wszystko się zaczyna. Później różne akcje, konkretna pomoc okazywana ludziom w wymiarze indywidualnym czy społecznym, to są tylko przejawy tego pierwszego kroku, który jest najistotniejszy. Rozm. Beata Zajączkowska
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
wiecej »

Reklama