Skrajne ubóstwo i brak poczucia bezpieczeństwa to straszne, ale „naturalne" połączenie. Ale jego skutki są katastrofalne.
Mówi się - syty głodnego nie zrozumie. Powinno się mówić inaczej – syty się głodnym nie zainteresuje. Zbyt jest zajęty pielęgnowaniem i powiększaniem swojej sytości. O. Thomas Achia, dyrektor służby socjalnej i rozwoju diecezji Moroto w Ugandzie, zdołał się przebić do mediów. Nie do wszystkich, ale przynajmniej do katolickich. Opowiedział o „niewyobrażalnym” ubóstwie jednego z afrykańskich regionów. Przypomina się sytuacja sprzed kilku lat, gdy o tragedii Darfuru mówił wyłącznie Kościół i dopiero po kilku publicznych wypowiedziach na ten temat samego Jana Pawła II sprawą zainteresowali się niektórzy dziennikarze i niektórzy politycy. Skrajne ubóstwo i brak poczucia bezpieczeństwa to straszne, ale „naturalne” połączenie. Ale jego skutki są katastrofalne. O. Thomas Achia zwraca uwagę, że większość organizacji pomocy nie ma odwagi kierować swoich pracowników w rejony, gdzie takie połączenie ma miejsce. „Tworzy się błędne, diabelskie koło” – wyjaśnia zakonnik. To dotyczy bardzo wielu miejsc na świecie, nie tylko Afryki. Czytając płytko relację o. Achia można zacząć tęsknić za rozwiązaniami doraźnymi, rewolucyjnymi, jakimiś teologiami wyzwolenia itp. Ale kto się podda takiej tęsknocie popełni wielki błąd. Wyznawca Chrystusa nie może zastępować miłosierdzia rewolucją. Jezus nie bez powodu powiedział „ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”. Kościół jest nieustannie wezwany do pełnienia dzieł miłosierdzia. Nie bez powodu w pierwszej encyklice Benedykta XVI tak wiele miejsca poświęcono działalności charytatywnej Kościoła. To przypomnienie, że problemu ubóstwa nie rozwiązuje się zbrojnie, ale rozwiązuje się go miłością. Kto myśli inaczej, wpada w błędne, diabelskie koło. „Potrzebujemy natychmiastowej pomocy, ale mało kto słyszy nasz krzyk, gdyż nie mamy nawet środków, aby zwrócić na siebie uwagę” – mówi o. Achia w imieniu swoich podopiecznych. Widać, że jest człowiekiem zdesperowanym. Krzyczy i ma powody do krzyku. Ale krzyczy nie po to, aby wzywać do rewolucji, lecz woła, aby dotrzeć do sumień. Tych wszystkich, którzy mając zapewniony więcej niż jeden posiłek dziennie, tak bardzo są zajęci umacnianiem swojej sytości, że wolą nie słyszeć głosu będących w wielkiej potrzebie. Oby to nie nas mieli na myśli, skarżąc się Bogu „Panie, nie mam człowieka”...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.