Ciekawe, że w zamieszkanym licznie przez katolików kraju udało się bardzo skutecznie zamazać różnicę pomiędzy działalnością charytatywną (czyli miłosierdziem, jałmużną) a dobroczynnością.
Agencje właśnie doniosły, że Shakira, kolumbijska gwiazda muzyki pop, wystawiła na aukcji wieczór spędzony w ekskluzywnym lokalu z nie kim innym, tylko właśnie z Shakirą. Dochód ze „sprzedaży” będzie przeznaczony na pomoc dla ubogich dzieci. Pieniądze trafią do fundacji, która stara się zapewnić wykształcenie wielu biednym dzieciom. Świetnie! – zakrzykną tłumy przejęte losem biednych kolumbijskich dzieci. No tak, ale jak się czyta list wielkopostny na ten rok wystosowany przez tarnowskiego biskupa Wiktora Skorca, to się okazuje, że nie da się uczynku Shakiry potraktować jako odpowiedzi na tegoroczne orędzie Benedykta XVI na Wielki Post. Benedykt apeluje o jałmużnę, a bp Skworc z pewnością tego, co zrobiła kolumbijska gwiazdka, za jałmużnę by nie uznał. Podobnie, jak mogę się założyć, że nie uznałby za jałmużnę nie tylko udziału w aukcjach organizowanych przez Jurka Owsiaka w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ale nawet wrzucenia kilku złotych do puszek, z którymi w drugą niedzielę stycznia już piętnaście razy wylegli na ulice i place liczni wolontariusze. Chociaż może by uznał, gdyby ktoś wrzucając datek na WOŚP odmówił przyjęcia i przyklejenia na widocznym miejscu charakterystycznego, z daleka rzucającego się w oczy czerwonego serduszka. Ciekawe, że w zamieszkanym licznie przez katolików kraju udało się bardzo skutecznie zamazać różnicę pomiędzy dwoma radykalnie różnymi zjawiskami – działalnością charytatywną (czyli miłosierdziem, jałmużną) a dobroczynnością. To, co robi Jurek Owsiak i wszyscy jego naśladowcy (także dziennikarze, którzy organizują raz do roku wielki bal dobroczynny) jest dobroczynnością, a nie działalnością charytatywną, nie jest dawaniem jałmużny. Nie jest dawaniem jałmużny także przekazywanie dużych sum na Caritas, jeśli starannie odpisuje się je od podatku, biorąc odpowiednie zaświadczenia. Nie potrafię wskazać konkretnego przykładu dawania jałmużny. Dlaczego? Ponieważ jej dawca pozostaje w ukryciu, jest anonimowy, nie biega po ulicy z krzykiem „wsparłem biednego”, nie przykleja sobie znaczka żadnej akcji ani organizacji, nie umieszcza też swojego nazwiska lub loga firmy na swym darze. A to nie takie proste. Pamiętam, że w tym roku podczas kolejnego finału WOŚP występujący przed telewizyjnymi kamerami dziennikarze bez czerwonych serduszek byli zjawiskiem unikatowym. Zdaje się, że Piotr Zaremba miał odwagę pokazać się w ten sposób. Ale czy z tego, że ktoś nie ma na klapie czerwonego serduszka, wynika, że nie ma miłosiernego serca? Bardzo ryzykowna teza. Żeby była jasność. Nie ma niczego złego w dobroczynności. Jest to zjawisko bardzo potrzebne, które niesie wiele dobra. Ale nie należy jej mylić z jałmużną. Jałmużna to religijny akt miłości. Taki, o którym całą prawdę zna tylko dawca i sam Bóg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.