Bezsensowne jest utrwalanie przekonania, iż powiedzenie czegoś złego o tym czy tamtym księdzu, jest od razu atakiem na Kościół
Pierwszy szok, spowodowany publikacją Gazety Wyborczej na temat molestowania nieletnich przez księdza ze Szczecina minął. Przychodzi czas na refleksje, próby diagnoz, a nawet wystawiania ocen. Czytam to wszystko i zaczynam się gubić. Z jednej strony czytam odpowiedź o. Jacka Prusaka SJ na pytanie o skalę pedofilii w Kościele w Polsce: „Nikt nie prowadzi takich badań. Ale można powiedzieć, że w polskim Kościele to realny i konkretny problem”. Z drugiej czytam głos Jarosława Gowina „W ogóle uważam, że problem pedofilii jest w naszym Kościele problemem marginalnym. Jestem przekonany, że wśród księży zdarza się znacznie rzadziej niż wśród świeckich mężczyzn”. Więc jest to realny i konkretny problem, czy problem marginalny? Z jednej strony czytam opinię księdza Kazimierza Sowy, według którego „Nie można powiedzieć, że Kościół odwrócił się plecami. Jest próba podjęcia problemu, choć oczywiście sprawa jest bardzo bolesna”. Z drugiej natrafiam na ostre komentarze Tomasza P. Terlikowskiego, który chłoszcze biskupów i przestrzega Kościół katolicki w Polsce by nie szedł „irlandzką drogą”. W dodatku w uszach brzmi mi rozmowa w gronie księży, której wczoraj byłem świadkiem. Jeden z księży pytał pozostałych „A co zrobicie, jak was też oskarżą? Jak się człowiek w takiej sytuacji ma obronić? Jak udowodnić, że jest niewinny? Zawsze będą słowa przeciwko słowom”. Natomiast z mojej pamięci wyskakuje sprawa księdza z przeciwległego niż opisany przez GW duchowny końca Polski. Na jej temat w mediach pojawiła się zaledwie jedna notatka, ponieważ biskup błyskawicznie podjął odpowiednie decyzje. Ksiądz zresztą został potem skazany prawomocny wyrokiem. A oskarżenia były znacznie mniejszego kalibru niż te, które skierowano przeciwko księdzu ze Szczecina. Sytuacje kryzysowe w Kościele się zdarzały, zdarzają i będą się zdarzać. Kościół stanowią grzeszni ludzie i choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli z tej kategorii wyłączyć duchownych, i tak będą się do grzeszników zaliczać. Dlatego bezsensowne jest utrwalanie przekonania (bliskiego nie tylko wielu kapłanom, ale także sporej części katolików świeckich w naszej Ojczyźnie), iż powiedzenie czegoś złego o tym czy tamtym księdzu, jest od razu atakiem na Kościół. Nie jest. Nawet jeżeli zarzuty okażą się nieprawdziwe i motywowane czyjąś złą wolą. W Stanach Zjednoczonych fałszywie oskarżono bardzo wysokiego hierarchę kościelnego. Dopiero po długim czasie prawda wyszła na jaw. Z pewnością ów dostojnik kościelny bardzo cierpiał. I cierpiał wraz z nim cały Kościół. Ale lepsza jest taka sytuacja, niż odwrotna. Wtedy ucierpiałby cały Kościół. Wtedy naprawdę doznałby szkody. Moim zdaniem warto poświęcić dobre imię jednego księdza dla dobra Kościoła. Natomiast nie wolno poświęcać dobra Kościoła dla ratowania dobrego imienia jednego księdza. Nawet najbardziej fałszywie oskarżanego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.