Wystawa "Życie i dzieci w Europie" wywołała we wtorek ubiegłego tygodnia awanturę w Parlamencie Europejskim. Eksponowana tydzień później w polskim Sejmie awantury nie wywołała.
I bardzo dobrze. Ci na przykład, którzy słusznie domagają się prawa do publicznego demonstrowania swoich poglądów przez homoseksualistów, muszą uznać prawo do publicznego wyrażania również nastawień mniej "politycznie poprawnych". Stojące za "marszami równości" prawne żądania homoseksualistów można uważać za społecznie szkodliwe. Ale od oceny takich żądań jest parlament stanowiący prawo w poważnym procesie legislacyjnym, a nie lokalna administracja zabraniająca pod pełnymi hipokryzji pretekstami ich wyrażania lub policja pacyfikująca demonstracje. Podobnie organa europarlamentu nie powinny zabraniać demonstracji antyaborcyjnego sprzeciwu, nawet jeśli wywołuje "szatańską wprost furię europejskich elit" - jak napisał eurodeputowany LPR Wojciech Wierzejski. Szczególny sprzeciw eurodeputowanych socjalistycznych wywołało zdjęcie dzieci w hitlerowskim obozie koncentracyjnym opatrzone słowami Matki Teresy z Kalkuty, że "największym zagrożeniem pokoju w dzisiejszym świecie jest aborcja. Jeżeli matce pozwoli się na usunięcie dziecka, to jak powstrzymać nas od zabijania siebie nawzajem". Matka Teresa nie była członkiem LPR, a jej czystych intencji i powagi jej etycznej refleksji nie godzi się kwestionować nawet socjalistom. Zaś deklarację eurodeputowanej Any Gomez, że nie zgadza się, by porównywano ją z nazistami, bo sama dokonała aborcji, trudno uznać za argument przeciw prawu do eksponowania wystawy. A jednak można mieć wątpliwość, czy rzeczywiście politycy LPR wybrali dobrą formę dyskusji o moralnych dylematach Europejczyków. Jest obawa, że pokusie wejścia na drogę ostrej konfrontacji w takich kwestiach może dziś łatwo ulegać wielu polskich polityków. Sformułowany już przez LPR postulat zaostrzenia ustawowego zakazu aborcji jest szczególnie nieszczęśliwy. Z punktu widzenia etyki głoszonej przez Kościół katolicki, zakazującej aborcji w każdej sytuacji, obowiązująca dziś ustawa to kompromis. Jednak, wbrew wielce wątpliwym "danym" na temat rzekomo gigantycznego aborcyjnego podziemia, doprowadziła do znacznego spadku liczby tych czynów. A przede wszystkim sprawiła, że do świadomości szerokich kręgów społecznych dotarła prawda, iż chodzi o duże zło. Pobudziła też aktywność na rzecz pomocy dzieciom niechcianym i ich często nieszczęśliwym matkom. Zaostrzenie ustawy zatrułoby tę atmosferę, wywołując konfrontację, w toku której przeciwnicy wszelkich zakazów uzyskaliby znacznie większy wpływ na opinię publiczną, niż mają obecnie. Chodzi jednak nie tylko o ustawy, ale o ton, w jakim mówi się o sprawach tak ważnych. Umieszczenie na LPR-owskiej wystawie zdjęcia z obozu koncentracyjnego było aktem propagandowej agresji. Nawet jeśli można ją ocenić jako uprawnioną, to trudno ją uznać za zabieg mądry, bo blokuje dialog. Wiara w zwalczanie złych duchów za pomocą bicia w tam-tamy wydaje się cokolwiek pogańska. A dialog jest wartością dużej wagi w społeczeństwie demokratycznym, w którym forsowanie swych przekonań przemocą i agresją - choćby tylko słowną i wizualną - okazuje się w ostatecznym rachunku nieskuteczne. W sprawach gorących dylematów moralnych umiar jest szczególnie konieczny. Politycy mający ze swej natury skłonność do wyostrzania stanowisk powinni się tu mieć na baczności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.